Jestem kochana i dzielę się miłością – rozmowa z wegańską pastorką, ks. Jennie Högberg

Rozmowa z ks. Jennie Högberg, duchowną Kościoła Szwecji wierze, weganizmie i Kościele.

16 sierpnia 2020, Redakcja

Kilka miesięcy temu brytyjski ‚The Guardian’ opublikował tekst o religijnych influencerach w mediach społecznościowych, a tam historia o tobie, luterańskiej „wegańskiej pastorce”. Jak do tego doszło?

Deborah Linton, która napisała artykuł, zapytała się, czy byłabym zainteresowana wywiadem. Odnalazła mnie poprzez projektantkę Marię Söjdin z Casual Priest, strony internetowej z casualowymi strojami dla duchownych, dla której kilka razy pozowałam do zdjęć. Niektóre zdjęcia można obejrzeć na moim Instragramie.

W tekście ukazało umieszczono zdjęcie, na którym masz rozłożone ręce jakby do błogosławieństwa lub pozdrowienia „Pan niech będzie z wami”, a przed tobą warzywa i krucyfiks. Czy weganie są bardziej pobożnymi chrześcijanami niż inni, czy są bardziej zainteresowani zachowaniem stworzenia niż pozostali?

Nie sądzę. Trudno w ogóle na takie pytanie odpowiedzieć. Spotkałam zaangażowanych chrześcijan, którzy jedzą produkty odzwierzęce, a także takich, którzy są weganami. Jako luteranie wiemy, że dobre uczynki nie czynią nas sprawiedliwymi, gdyż sprawiedliwość jest nam darowana i nie jest czymś, na co możemy sobie zasłużyć. Jednak dla mnie uczynki są konsekwencją miłości, którą otrzymuję od Boga. Jestem kochana i dlatego chcę tą miłość przekazywać dalej.

Kobieta, ksiądz i weganka – czy to w jakiejś mierze przepis na sukces dla duszpasterskiej wiarygodności w Szwecji i gdziekolwiek indziej, szczególnie dla młodszego pokolenia?

W Szwecji większość wegan to agnostycy albo ateiści. Większość chrześcijan to nie weganie. To, że jestem księdzem nie jest niczym zaskakującym w Szwecji. W tej chwili 50,1% duchownych Kościoła Szwecji to kobiety. Większość studiujących to kobiety i Kościół nasz ordynuje obecnie więcej kobiet niż mężczyzn. Jednak fakt, że jestem weganką może być nieco problematyczny w Szwecji.

Dlaczego?

Szwedzi lubią być lagom – to typowo szwedzkie słowo, oznaczające „nie za dużo, nie za mało”, „w sam raz”. O ile wegetarianie, jedzący jajka i pijący mleko, są lagom, o tyle weganie już nie… dla wielu to już ‘za dużo’.

Przejście na weganizm to jakby rewolucja…

Opinie o weganach są zazwyczaj skrajne.

Czy twoja popularność na Instagramie lub innych mediach społecznościowych pomaga ci w pracy duszpasterskiej?

Niezbyt. Większość ludzi, z którymi pracuję to starsi parafianie i nie widzieli mnie na Instagramie czy Facebooku. Niektórzy, owszem.

Na Instagramie widać twoje zdjęcie z Gretą Thunberg – czy rozmawiałyście o kwestiach religijnych czy raczej nie jest zainteresowana wiarą chrześcijańskiej?

Nie rozmawiałyśmy o wierze. Wiem, że jej babcia jest diakonem. Po prostu próbowałam słuchać młodych ludzi podczas piątkowych demonstracji na Mynttorget (plac na sztokholmskiej starówce). Niektórzy widząc mnie, podchodzili i cieszyli się, że także Kościół jest reprezentowany podczas strajku klimatycznego. Od marca nie mogłam niestety uczestniczyć w demonstracjach z powodu koronawirusa. Jestem w grupie wysokiego ryzyka z powodu poważnej dysfunkcji nerkowej. Wraz z dwoma pastorami rozpoczęliśmy inicjatywę Preachers for future (Kaznodzieje na rzecz przyszłości) i pracujemy nad zorganizowaniem kilku wydarzeń. Póki co pracujemy w ramach grupy na Facebooku.

Wracając do tekstu w Guardianie – powiedziałaś, że często jesteś narażona na ataki internetowych trolli, zazwyczaj mężczyzn, którzy twierdzą, iż nie jesteś prawdziwą duchowną. Jak sobie z tym radzisz i jaka byłaby twoja rada dla innych?

Wtedy chwytam za swoją obrączkę, którą otrzymałam z okazji ordynacji. Sama wybrałam słowa, które zostały na niej wygrawerowane: Drag mig till dig („Przyciągnij mnie do siebie”) – to słowa z modlitwy spowiedniej naszego Kościoła. To moja modlitwa, aby Bóg bliżej przyciągnął mnie do siebie. W tekście liturgii ta modlitwa ma swoją dalszą część, ale nie zmieściła się na obrączce: Przyciągnij mnie do siebie, a moje serce znajdzie pokój. Gdy więc ktoś mnie atakuje, a ja w jakiś sposób czuje się dotknięta to przypominam sobie te słowa. W większość przypadków nie reaguję na zaczepki, a po prostu je kasuję, ale jeśli ktoś uczciwie stawia pytania to zawsze staram się odpowiedzieć.

Arcybiskup Uppsali Antje Jackelen znana jest ze swojej walki przeciwko populizmowi, zresztą nie tylko w Szwecji, ale i na płaszczyźnie międzynarodowej jak choćby poprzez działania ŚFL. Jaki byłby twój pomysł na walkę z populizmem?

Kościół powinien podążać za czasem i nieustannie się reformować. Nie możemy na przykład bronić nierówności między płciami i twierdzić, że homoseksualizm jest grzechem. Kościół musi pozostać krytyczny i wskazywać na sprawy, które są niewłaściwe, szczególnie jeśli ludzie, zwierzęta i całe stworzenie cierpią. Edukacja sprawiła, iż stałam się bardziej sceptyczna w dobrym tego słowa znaczeniu – staram się myśleć bardziej analitycznie i strzec się przed łatwymi odpowiedziami i rozwiązaniami. Pochodzę z rodziny robotniczej i jestem jedyną w rodzinie z wyższym wykształceniem (jestem najstarsza spośród siedmiorga rodzeństwa – jedna z moich sióstr Frida rozpoczęła studia i chce zostać policjantką), jednak moi rodzice zawsze angażowali się politycznie i uczyli mnie już od najwcześniejszych lat, że demokrację należy szanować i chronić. Pamiętam, jak byłam bardzo przybita, gdy zamordowano premiera Olofa Palmego. Miałam wtedy tylko pięć lat, ale pamiętam o tym do dziś.

Przynależność do Kościoła Szwecji nie jest już dziś w Szwecji aż tak oczywista jak kiedyś. Co oznacza dla ciebie bycie częścią Kościoła w mocno zsekularyzowanym środowisku?

Mnóstwo młodych ludzi porzuca Kościół. Zanim w 2000 roku Kościół Szwecji przestał być Kościołem państwowym wszyscy automatycznie stawali się członkami Kościoła. I wielu przypominano o członkostwie w Kościele, gdy zaczęli zarabiać pieniądze i otrzymywali rozliczenie podatkowe z uwzględnionymi podatkiem kościelnym. Wielu po prostu wystąpiło z Kościoła, być może dlatego, że nie jest już dla nich ważny. Właściwie, wcale im się nie dziwię, tym bardziej, że w dzisiejszych czasach jest tak wiele innych zajęć i wydarzeń zabiegających o uwagę młodych, którzy w większości nie czują więzi z organizacjami czy innymi społecznymi instytucjami.

Jest mnóstwo młodych, którzy uczestniczą w wielkich strajkach klimatycznych czy przeciwko rasizmowi, ale inaczej niż ich starsi krewni, nie wiążą się instytucjonalnie i długoterminowo. Kościół Szwecji polega na wielu zaangażowanych ludziach, którzy działali w nim od lat i wciąż chcą się angażować. Na nabożeństwa przychodzą głównie starsi 60+, ale to nie znaczy, że młodych nie ma. Uczestniczą w różnego rodzaju eventach – wykładach, przygotowaniach do chrztu, konfirmacji czy w grupach dla rodziców z małymi dziećmi.

Co najbardziej utrudnia Kościołowi Szwecji dotarcie do ludzi z chrześcijańskim przesłaniem?

Myślę, że ogromną przeszkodą jest bariera językowa między ludźmi myślącymi w nowy sposób a Kościołem. Podczas nabożeństw wciąż używamy nieco dawnego języka, a po części również patriarchalnego. Nawet jeśli zreformowana agenda liturgiczna Kościoła Szwecji została posługuje się językiem nieco bardziej neutralnym. Ale jeśli młodzi nie będą przychodzić na nabożeństwa to nie będą wiedzieć, co się zmieniło. Wielu uważa, że Kościół jest nudny i konserwatywny, a ja myślę, że tak wcale nie jest. Sporo się zmieniło.

Szwecja ukazywana jest jako przykład mocno zsekularyzowanego społeczeństwa. Czy uważasz, że przyszłość religii i chrześcijaństwa w Szwecji skazana jest na porażkę?

Gdy jeszcze byłam studentką czytaliśmy badania, mówiące o religijności szwedzkiego społeczeństwa. Wynikało z nich, że wciąż 50% Szwedów wciąż „w coś wierzy”, coś, co jest większe od nich, a ok. 10% określa tę rzeczywistość pojęciem Boga. Sama zresztą pochodzę z tego środowiska, byłam osobą poszukującą i przez kilka lat byłam zdeklarowaną ateistką. Później przeżyłam kryzys i uczestniczyłam w kilkunastopniowym programie ewangelizacyjnym, w którym uwierzyłam w rzeczywistość większą ode mnie. I tak zaczęłam pisać listy do Boga: ‘Boże, nie wiem, czy istniejesz, ale czy mógłbyś mi pomóc, proszę’. Pisałam te słowa codziennie, a także inne modlitwy i poczułam, że Bóg na nie odpowiedział – być może nie zawsze w sposób, w jaki to sobie wyobrażałam, ale poczułam, że jest Ktoś, kto pomaga nieść mi może brzemię i żal. Ze znajomym poszłam do kościoła i tam znalazłam słowa, które wyrażały to, czego doświadczyłam. Zostałam chrześcijanką, gdy miałam 24 lata i myślę, że nie wszystko stracone i można odnaleźć pokój w Kościele.

Wspomniałaś sposób komunikacji, ale czy są może również inne czynniki, które sprawiają, że Kościół nie jest wiarygodny?

Kościół ma historię, którą trudno wymazać lub zapomnieć. Pełno w niej potępienia i sprawowania władzy w zły sposób. Moja babcia zawsze mówiła o Kościele jako miejscu, w którym osądza się ludzi, a wśród kleru panuje hipokryzja, a przecież powinno być zupełnie na odwrót! Być może zmiany zaszły nie tak dawno, ale myślę, że będziemy potrzebować jeszcze sporo czasu, aby odzyskać zaufanie ludzi. Jest jeszcze tak wiele kwestii, w których Kościół powinien się zaktywizować.

Czy jest coś, co reformacja może jeszcze zaoferować współczesnemu człowiekowi?

Luter przyczynił się do bardziej świeckiego oglądu rzeczywistości i sposobu myślenia. Chciał, aby ludzie sami czytali, myśleli i zrozumieli treść wiary chrześcijańskiej. Osobista relacja z Bogiem oraz fakt, że z łaski poprzez wiarę otrzymujemy Boże przebaczenie. Dla Lutra było istotne, że w relacji z Bogiem ważny jest pojedynczy człowiek, a nacisk na osobistą wiarę jest tutaj kluczowy. Dzięki reformacji więź z Bogiem stała się częścią szerszej refleksji na różnych płaszczyznach, w tym intelektualnej. Każdy musi wiedzieć i rozumieć to, w Kogo i w co wierzy.


Ks. Jennie Högberg (38 lat), teolożka, 10 czerwca 2018 r ordynowana na duchowną Kościoła Szwecji w katedrze sztokholmskiej (Storkyrka) przez bp. Evę Brunne, którą bardzo ceni. Jest wikariuszem parafii Frustuna (diecezja Strängnäs) w gminie Gnesta na przedmieściach Sztokholmu, w której służbę sprawują trzy duchowne (wszystkie kobiety). Mieszka w domku na wsi, uprawia ogródek, z którego pochodzą warzywa na stół. Weganką jest od pięciu lat i – jak sama przekonuje – jedyne, czego żałuje to, że decyzji tej nie podjęła wcześniej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Aby wykorzystać treść lub jej fragmenty należy otrzymać pozwolenie redakcji!