Kraj i Kościół pod ostrzałem – druga rozmowa z bp. Pavlo Shvartsem, zwierzchnikiem ukraińskich luteran

Minął tydzień od ostatniej rozmowy z bp. Pavlo Shvartsem, zwierzchnikiem Niemieckiego Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego w Ukrainie. O obecnej sytuacji w ogarniętej wojną Ukrainie ponownie rozmawiamy ze zwierzchnikiem luteran w Ukrainie. 

5 marca 2022, Redakcja

Ostatnio jak rozmawialiśmy, ksiądz biskup był w okolicach Charkowa, a teraz już w Łucku. 

Zgadza się, mieszkałem jakiś czas pod Charkowem, ponieważ tak było bezpieczniej dojeżdżać do miasta. Później zabrałem moje parafianki i jedną kobietę w ciąży na zachód kraju, jadąc przez Kremeńczuk. Tam mamy parafię, która udziela tymczasowego schronienia dla ludzi ewakuowanych ze wschodu. Później jechaliśmy cały dzień, aby jak najszybciej dotrzeć do Równego i Łucka.

Z polskiego Kościoła przyjechały busy z pomocą humanitarną i w drodze powrotnej zabrały ludzi do Polski. Póki co, zostaję tutaj i przygotowuje się do powrotu do Charkowa. Trudno na razie powiedzieć, dokąd będzie można dojechać. Sytuacja bardzo się zmieniła, odkąd wyjechaliśmy – wpierw Rosjanie strzelali do obiektów wojskowych, a kiedy opuszczaliśmy miasto, niszczyli także obiekty infrastruktury cywilnej, budynki mieszkalne i administrację państwową.

Otrzymuję relację od mieszkańców, że albo lecą samoloty albo słychać działa artyleryjskie. Wciąż jest sporo ludzi, którzy próbują uciec samochodami albo pociągami. Na początku myśleli, że to przeczekają, ale niestety atak wroga się nasila.

W jakiej sytuacji jest parafia ewangelicka w Łucku?

Tutaj jest w miarę spokojnie, podobnie jak w Równem, gdzie są parafie reformowane stowarzyszone z naszym Kościołem. Tam również zajmują się opieką nad uchodźcami ze wschodniej Ukrainy. Wcześniej rosyjskie oddziały ostrzeliwały okoliczne lotniska, ale oprócz alarmów przeciwlotniczych, nie mieliśmy do tej pory poważniejszych sytuacji na zachodzie kraju. Nie zmienia to jednak faktu, że odczuwane jest napięcie czy Białoruś otwarcie przyłączy się do rosyjskiej agresji.

Jakie są sygnały z innych parafii?

Parafie w Połtawie i Kremeńczuku są najbliżej położonymi parafiami od Charkowa. Również tam przygotowane są małe azyle. Parafia w Szostce w obwodzie sumskim znajduje się na terenie otoczonym przez wroga. Berdiańsk jest pod okupacją – Rosjanie weszli do miasta. Udało nam się przekazać tam pieniądze, aby ludzie mogli zaopatrzyć się w najpotrzebniejsze rzeczy. Na Zaporożu było względnie spokojnie, ale mamy doniesienia o zbliżających się wojskach rosyjskich. A parafia w Zmiewce (obwód chersoński) znajdująca się nad brzegiem Dniepru, również jest na oblężonym terytorium. Tam sytuacja była dość napięta, gdyż teren parafii z przynależącymi do niej wioskami znajdował się na froncie między wojskami ukraińskimi a rosyjskimi. Kilka wiosek zostało zniszczonych. W Odessie, póki co, nie było desantu, ale 2/3 członków parafii wyjechało. Pod Odessą mamy jeszcze dwie małe parafie, ale tam większość ludzi zdecydowała się zostać. Oczywiście jest jeszcze Kijów, gdzie toczą się ostre walki.

Do mediów napływają informacje o problemach z zaopatrzeniem…

W Kijowie jest trudno z żywnością, ale jeszcze nie jest krytycznie.

Czy wojna coś zmieniła w relacjach ekumenicznych?

Kontakty międzykościelne były zawsze i ta wojna niczego nie zmieniła. Kościoły są teraz skoncentrowane na diakonii – jedne koncentrują się na pomocy dla szpitali i dla rannych żołnierzy, a jeszcze inne na obronie terytorialnej czy logistyce. W Charkowie pracuję z moim kolegą – pastorem baptystów – i razem stworzyliśmy bazę wypadową, skąd próbujemy pomagać tym, którzy zostali w mieście.

Jakie nastroje panują wśród Ukraińców walczących w Charkowie i innych częściach kraju? Przeważa zmęczenie czy chęć walki?

Nie powiedziałbym, że jest zmęczenie. O wiele bardziej odczuwalna jest wola do stawiania oporu. Niestety, jest też dużo nienawiści, która zwiększa się z każdym uderzeniem w infrastrukturę cywilną. Nawet w Charkowie, który oddalony jest ok. 40 km od granicy rosyjskiej, i posiada dużo kontaktów handlowych i rodzinnych z Rosją, nastroję się zmieniły radykalnie. Po drugiej stronie granicy jest Biełgorod, którego mieszkańcy mają wielu krewnych w Charkowie. Wojna doprowadziła do tego, że nawet tak przychylni dotychczas Rosjanom mieszkańcy Charkowa są przygnębieni, gdyż ich siostry i bracia, rodzina czy współwyznawcy nie wykazują zauważalnego współczucia czy miłosierdzia. Są oczywiście wyjątki, ale w większości przypadków ta obojętność przygniata.

Niedawno czytałem wypowiedź pewnej rosyjskiej pastorki, z którą jeszcze nie tak dawno współpracowaliśmy. Stwierdziła, że wojna na Ukrainie to święta wojna i oni wyzwalają nas od domniemanych faszystów czy nacjonalistów. Są też sygnały braci w urzędzie, którzy twierdzą, że nie wszystko jest takie jednoznaczne, że musimy się modlić o pokój, albo próbuje się narzucić narrację o wspólnej pokucie czy winie bez wspomnienia, kto jest agresorem. Także dziś dostałem maila z życzeniem, abyśmy nie ulegali pokusom… Nie wytrzymałem i odpisałem, że dziś nie mamy problemu z pokusami, ale z tym, że pół parafii ucieka z Charkowa pod ostrzałem bomb, a druga połowa chowa się w schronach.

Jak to wpłynie na relacje wewnątrz Unii Kościołów Ewangelicko-Luterańskich w Rosji, Ukrainie, Kazachstanie i Azji Środkowej (ELKRAS)?

W kontekście wspólnoty, jaką tworzymy w ramach ELKRAS, będziemy mieli poważny problem, aby ją w ogóle utrzymać w jedności, bo widzimy, że propaganda wypiera zaufanie. Zabrałem głos w grupie dyskusyjnej duchownych, czy w ogóle zapytali, jak się mamy. Otrzymujemy wiele wsparcia od Kościołów z Zachodu, ale od Kościołów, z którymi jesteśmy niejako w jednej strukturze kościelnej, tych reakcji jest praktycznie niewiele. Kiedy w takiej sytuacji dostajemy „duchowy list wsparcia”, który właściwie jest bardziej obelgą niż wsparciem, to chyba coś najwyraźniej jest nie tak jak powinno.

Rozumiem, że im jest niekiedy ciężko, że tyle lat są pod wpływem rządowej propagandy, kiedy słyszą od rosyjskich mediów, że to sami Ukraińcy niszczą Charków, ale wystarczy zapytać. Pandemia koronawirusa pokazała, jak wielu jest ludzi, którzy wierzą w teorie spiskowe i wojna jeszcze bardziej obnażyła relacje z Panem Bogiem i bliźnimi. Przyjdzie czas na przepracowanie tego i być może uzdrowienie, ale najpierw musi skończyć się wojna.

Czy w obecnej sytuacji odbywają się nabożeństwa?

Tam, gdzie nie są prowadzone jeszcze aktywne działania wojenne, nabożeństwa odbywają się w miarę normalnie. Tam, natomiast, gdzie kościoły służą za miejsce schronienia, nie odprawia się nabożeństw. W jeszcze innych miejscach gromadzenie się w kościołach po prostu nie jest bezpieczne. Niektórzy duchowni prowadzą nabożeństwa online. Z kolei ja nie mogłem prowadzić nabożeństw, bo wywoziłem ludzi z miasta. Zgromadziliśmy się na krótkiej modlitwie z parafianami, ale już w Kremeńczuku, gdzie było względnie bezpiecznie.

Do Ukrainy dotarł transport humanitarny z Polski współfinansowany przez Gustav-Adolf-Werk i Martin-Luther-Bund. Jakie są jeszcze potrzeby?

Otrzymaliśmy już pomoc od prywatnych i kościelnych ofiarodawców. Bus będzie bardzo pomocny do rozwożenia żywności i przewożenia oraz odwiedzania ludzi, także tych, których wojna nie dotknęła, ale są samotni i znajdują się w trudnej sytuacji materialnej. Nieustannie budujemy sieć wolontariuszy w naszych parafiach i staramy się działać na tyle, na ile potrafimy. Przy wsparciu Światowej Federacji Luterańskiej planujemy większy projekt pomocowy, ale obecnie musimy zajmować się tym, co najważniejsze – ratowaniem ludzi.


Ewangelicy.pl: Mówmy głośno o grzechu wojny, a nie o wyimaginowanym pokoju


Apel Diakonii Polskiej o pomoc dla Ukrainy


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Aby wykorzystać treść lub jej fragmenty należy otrzymać pozwolenie redakcji!