Tradycje i wyzwania transylwańskich luteran – rozmowa z ks. Uwe Seidnerem

O tym, jak obchodzą siedmiogrodzcy (transylwańscy) Sasi święta Narodzenia Pańskiego i z jakimi problemami zmagają się tamtejsi luteranie rozmawiamy z ks. Uwe Seidnerem, proboszczem parafii luterańskiej w Wolkendorf (Vulcan).

5 lutego 2019, Redakcja

Świąteczny stres w pogrążonych konsumpcjonizmem miastach, tłumy przebijające się przez centra handlowe, a w tym wszystkim mało wytchnienia dla duchowej refleksji – czy tak również dzieje się w Rumunii i wśród parafian Księdza?

Konsumpcyjne szaleństwo z okazji świąt Bożego Narodzenia jest dość szeroko rozpowszechnionym fenomenem, zarówno wśród moich parafian, jak i prawosławnej większości. Nasi parafianie mają różne możliwości finansowe i to właśnie one przekładają się na skalę tego szaleństwa. Niemniej również pośród tych w nieco gorszej sytuacji finansowej rośnie potrzeba wydawania więcej pieniędzy na święta niż to jest konieczne

Polscy luteranie często spotykają się z pytaniem, jak obchodzą święta. Jak to jest u Was? Żyje Ksiądz w kraju, w którym większość mieszkańców stanowią wierni Rumuńskiej Cerkwi Prawosławnej. Jak świętują luteranie czas Adwentu i Narodzenia Pańskiego?

Trudno mówić o rumuńskich luteranach w ścisłym sensie. Takich jest niewielu. Nasz Kościół Ewangelicki Augsburskiego Wyznania w Rumunii składa się głównie z członków mniejszości niemieckiej, przeważnie siedmiogrodzkich Sasów. To Kościół, który mocno się skurczył, ponieważ większość wyemigrowała do Niemiec. Święta Bożego Narodzenia w Siedmiogrodzie (Transylwanii) są czasem pielęgnowania zwyczajów ludowych. Na krótko przed świętami w wielu rodzinach istnieje wciąż zwyczaj świniobicia, po którym – gdy wszystko jest już uwędzone lub przysmażone – odbywa się rodzinna kolacja. Kobiety przygotowują uroczystą gwiazdkę, na którą pieczone są ciasta i kupowane słodycze. Mężczyźni troszczą się o choinkę, którą wyszukują w lesie i następnie ścinają. Jeszcze w lesie mężczyźni spożywają tradycyjny gulasz z kociołka. W wigilię Narodzenia Pańskiego odbywają się jasełki i ludzie obdarowują się prezentami. W ten wieczór wielką odpowiedzialność mają dzieci, które są odpowiedzialne za zwiastowanie radosnej nowiny o Narodzeniu Dzieciątka Jezus. W kościołach pierwszego i drugiego dnia odbywają się nabożeństwa.

Nie tak dawno Rumunów i wielu Europejczyków zelektryzowała informacja, że siedmiogrodzki Sas, w dodatku luteranin, został wybrany na prezydenta Rumunii. Czy euforia w międzyczasie opadła i czy zmieniło się postrzeganie luteran w społeczeństwie?

Dla tak małego Kościoła jak nasz niespodziewany wybór Klausa Johannisa na prezydenta krajubył wielkim wydarzeniem. Dla mnie osobiście było to o tyle szczególne, gdyż prezydent Johannis był moim nauczycielem fizyki w gimnazjum w Sybinie (Sibiu/Hermannstadt). Nasza mała mniejszość poczuła się niezwykle dumna, że prezydent kraju pochodzi z mniejszości niemieckiej i jest wyznania ewangelicko-augsburskiego. Dzięki temu stopień rozpoznawalności Kościoła ewangelickiego zwiększył się, ale także uwaga ludności stała się większa, dlatego też i wyzwania są większe. Jeśli prezydentowi będzie się dobrze wiodło, to z pewnością zapunktuje i Kościół, z którym jest związany. Niemniej ważne jest również to, aby euforia nieco osłabła i abyśmy twardo stąpali po ziemi i nie stali się w żaden sposób wyniośli.

Jak wygląda właściwie sytuacja luteranizmu, a raczej luteranizmów w Rumunii szczególnie w kontekście zbliżającego się jubileuszu reformacyjnego. 

„Luteranizmy” istnieją w tym sensie, że w Rumunii mamy dwa Kościoły luterańskie – wspomniany już Kościół Ewangelicki Augsburskiego Wyznania w Rumunii, w którym językiem zwiastowania pozostaje niemiecki, oraz Kościół luterański, w którym językiem liturgicznym jest węgierski. Obydwa siostrzane Kościoły współpracują ze sobą. Oczywiście mamy myślimy o jubileuszu 500-lecia Reformacji. Każdego roku obchodzimy Święto Reformacji, dostrzegając zbliżający się jubileusz. W naszym Kościele istnieje kilka inicjatyw – Ewangelicka Akademia Siedmiogrodu organizuje co roku „Kolokwium Reformacyjne” z ważnymi referentami z kraju i zagranicy. Duże parafie miejskie przygotowują się do jubileuszu z własnymi projektami. Dla tak małego Kościoła jak nasz istnieje duży wybór różnych możliwości.

Jakie są największe wyzwania dla ewangelickich chrześcijan w Rumunii, nie tylko w kontekście ekumenicznej współpracy, ale również w kwestii tzw. misji wewnętrznej?

Z mojego punktu widzenia istnieją dwa duże wyzwanie: ponieważ liczba naszych wiernych od 1990 drastycznie zmniejszyła się (obecnie mamy 12 tys. wiernych) musimy martwić się o naszą przyszłość. Nie uprawiamy prozelityzmu, więc nie mamy większego przyrostu jak to się dzieje obecnie wśród Kościołów neoprotestanckich. Naszą „platformą rekrutacyjną” dla młodych ewangelików są niemieckie szkoły, w których oferujemy lekcję religii ewangelickiej, na którą uczęszcza większość uczniów. Często jest tak, że właśnie poprzez lekcje religii uczniowie niejako wrastają w Kościół i naszym zadaniem jest zaoferowanie tym „nowicjuszom” duchowego domu. Nie jest to łatwe, ponieważ ci młodzi ludzie pochodzą przeważnie z etnicznie (rumuńskiego bądź węgierskiego) i wyznaniowo innego obszaru, a Kościół musi przyczyniać się do budowy tożsamości. Drugim naszym wyzwaniem jest utrzymanie dziedzictwa kulturowego. Nasz Kościół posiada ponad 160 Kościołów i twierdz kościelnych pochodzących jeszcze z czasów średniowiecznych – niektóre z nich wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Aby sprostać temu zadaniu mamy nadzieję na pomoc państwa oraz Unii Europejskiej.

Dziękuję za rozmowę.

***

ks. Uwe Seidner jest duchownym i członkiem Synodu Kościoła Ewangelickiego Augsburskiego Wyznania w Rumunii. Studiował teologię ewangelicką w Sibiu i Erlangen (Niemcy). Od 2008 jest proboszczem parafii w Wolkendorfie (Vulcano), Neustadt (Cristian) oraz Weidenbach (Ghimbav). 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Aby wykorzystać treść lub jej fragmenty należy otrzymać pozwolenie redakcji!