Wormacja 1521 – Świat 2021: Lutrowy moment

Jaki jest twój Lutrowy moment? Czym jest śmiałość i odwaga? Pod tymi hasłami Kościoły ewangelickie w Niemczech i w wielu miejscach na świecie, upamiętniają jedno z najważniejszych wydarzeń Reformacji – wystąpienie ks. Marcina Lutra przed cesarzem Karolem V na sejmie w Wormacji. To wydarzenie jest wyjątkowe – nikt nie neguje jego historyczności i przede wszystkim przełomu, jakim było.

17 kwietnia 2021, Redakcja

Wormacja 1521 to wydarzenie medialne pod każdym względem, z pewnością mit założycielski walki o wolność słowa i prawa do sprzeciwu łączącego się z prawem do samodzielnego myślenia, zajęcia stanowiska i podjęcia polemiki. W jakiejś mierze również narodziny współczesnej kultury sporu, w której autorytety, także te kościelne, a może szczególnie te kościelne, nie mogą z automatu rościć sobie prawa do nieomylności zdefiniowanej wprost czy przemycanej pod pozorem oczywistości czy walki o tzw. dobro Kościoła.


Świat 500 lat temu

Wydarzenia, które wspominamy, rozgrywały się w czasach niezwykle niespokojnych, jakby na zakręcie historii, gdy kończy się stare, a zaczyna nowe. W 1521 roku jest nowy, młody monarcha, zaledwie 19-letni Karol V Habsburg z jasnym programem polityczno-religijnym zreformowania cesarstwa, stworzenia dobrze naoliwionej maszyny polityczno-gospodarczej, a także militarnej wobec zagrożeń wewnętrznych i zewnętrznych. Ważnym elementem tych planów jest religijna podbudowa, potęga Kościoła rzymskiego, na której – za sprawą augustiańskiego profesora z Wittenbergi – pojawiły się znaczące rysy o trudnych do przewidzenia konsekwencjach.

Spin doktor Luter

Luter nie był już anonimowym, zlęknionym mnichem z saksońskiej dziury – jak określano Wittenbergę. Był już kimś zupełnie innym, gdy w 1518 roku leżał plackiem przed legatem papieskim Kajetanem, choć już wtedy pokazał, że swoje zdanie ma i potrafi się postawić. Po drodze była nie do końca udana dysputa z Johannesem Eckiem (1519), a jeszcze wcześniej sukces w Heidelbergu (1518) i trzy wielkie, reformacyjne pisma z 1520 roku, które przeniosły Lutra na zupełnie inny poziom polemiki – zarówno co do treści, jak i oddziaływania.

Gdy więc w 1521 roku – po wielu zakulisowych sporach proceduralno-politycznych – Luter dostał wezwanie na sejm w Wormacji wraz z listem żelaznym, był postacią nie tylko ogólnoniemiecką, ale i paneuropejską, właściwie gwiazdą, idolem mas, kimś, kto doskonale wiedział, jak posługiwać się nowymi – wówczas – mediami, jak nimi kierować, co i gdzie napisać, aby słowa miały moc, gdzie przycisnąć lub musnąć, aby oczekiwany efekt był osiągnięty. Może i jest nieco patosu i przesady w słowach, kreujących Lutra na reformacyjnego spin doktora, specjalistę od PR-u i świata mediów, a może właśnie nie ..?


Pochód promocyjny

Dziś wyprawa z Wittenbergi do Wormacji zajmuje, przy sprzyjających połączeniach kolejowych, zaledwie pięć godzin, w ciągu których pokonuje się nieco ponad 500 kilometrów. 500 lat temu Lutrowi podróż zajęła 14 dni. Transport sponsorowało miasto i uniwersytet, które wyasygnowały odpowiednią kwotę na noclegi, ochronę i koszty osób towarzyszących, w tym prawnika.

W tej ‘podróży służbowej i promocyjnej’ – poza drobnymi wyjątkami – Luter witany był entuzjastycznie. Kościoły – co dziś, nie tylko z przyczyn pandemicznych wydaje się niewyobrażalne – pękały w szwach. Każdy chciał zobaczyć mnicha, który rzucił wyzwanie hierarchii, a papieża nazwał antychrystem. Już sama podróż była wydarzeniem medialnym, bo tam, gdzie pojawiał się Luter, pojawiały się druki ulotne, plakaty – w większości jego zwolenników.

W dużych i małych miastach Lutra witały tłumy i choć nie było możliwości zrobienia selfie to każdy, kto chciał, mógł zobaczyć reformatora na własne oczy i posłuchać jego kazań. Wszystko było na bieżąco opisywane i przekazywane dalej – dokładnie tak jak dziś za pomocą Twittera.

Gdy 16 kwietnia 1521 roku Luter wreszcie dotarł do Wormacji sytuacja z wiwatującym tłumem powtórzyła się, co oczywiście nie umknęło uwadze przedstawicielom cesarza i papieża. Pierwsze przesłuchanie przed cesarzem odbyło się następnego dnia i wizerunkowo Luter nie zapunktował. Mówił cicho, ledwo można było go zrozumieć. Luter miał nadzieję na polemikę, zderzenie argumentów ‘za’ i ‘przeciw’. Wezwany przed cesarskie oblicze został zapytany, czy rozpoznaje swoje dzieła? Na żądanie saskiej strony odczytano na głos ich tytuły. Gdy Luter potwierdził, zażądano odwołania poglądów.

Warto przypomnieć: Luter był już wtedy uznany za heretyka, a na dodatek popełnił przestępstwo paląc papieską bullę i prawo kanoniczne. Ku zaskoczeniu publiczności Luter poprosił o dzień zastanowienia – przeciwnicy z legatem papieskim Girolamo Aleandrem zacierali ręce, spodziewali się mocnego uderzenia, gdy tymczasem zobaczyli mówiącego coś niepewnie i pod nosem przestraszonego mnicha.

Rozczarowania nie ukrywał również protektor Lutra elektor Fryderyk Mądry, który zobaczył wówczas Lutra po raz pierwszy. 


Drukarski tubylec

W kwaterze delegacji saksońskiej, którą Luter dzielił wraz z innymi osobami, nie nastąpiła jednak krępująca cisza. W liście do wiedeńskiego humanisty Cuspiniana Luter pisał, że nie ustąpi „ani na jotę”. Jak podkreśla słynny historyk dziejów reformacji prof. Thomas Kaufmann w jubileuszowym wykładzie na 500-lecie wydarzeń w Wormacji, fakt, że Luter poprosił o czas refleksji nie oznacza bynajmniej, że walczył z myślą o odwołaniu poglądów. – Luter był szczerze zaskoczony i także przerażony, że otrzymał jedynie możliwość przyznania się do swoich pism i wyrzeczenia się swojej nauki i to bez jakiejkolwiek szansy wyjaśnienia swojego stanowiska i przedyskutowania go. Dla niego było jasne: miał złe karty, którymi musiał ugrać coś dobrego.

Prof. Kaufmann wskazuje na istotną okoliczność: Luter sformułował swoje przemówienie obronne na piśmie, a pomagał mu prawnik Hieronim Schurf. Władze zakazały Lutrowi pisania obrony, więc już sam ten fakt był złamaniem kolejnego zakazu. Luter nauczył się tekstu na pamięć i ledwo opuścił Wormację, odpisy przemowy jechały już do drukarni w Wittenberdze i Hagenau, a stamtąd na całą Europę! Kaufmann podkreśla medialny geniusz Lutra, określając go mianem printing native (drukarski tubylec), kogoś kto instynktownie czuje potrzebę chwili, kto „urodził się z drukiem w ręku” wie, że od tego wiele albo i wszystko zależy ‘drukuj albo giń’ jakby w analogii do dzisiejszych cyfrowych tubylców versus cyfrowych imigrantów.

Czasowe dogranie publikacji wraz z jej kolportażem sprawiły, że przemówienie Lutra przed cesarzem z kolejnego dnia, a więc 18 kwietnia, potwierdziły, że przynajmniej od 1518 roku, Luter był najczęściej czytanym autorem. Mało tego, aż 120 osobnych druków informowało o wormackim wystąpieniu.

O żadnym innym wydarzeniu, odkryciu, żadnej bitwie czy koronacji króla, ani też żadnych szlacheckich narodzinach, ani też pogromie Żydów, tudzież kometach i innych znakach na niebie nie napisano wówczas tyle, co o Lutrze w Wormacji – stwierdza prof. Thomas Kaufmann.


Tak oto stoję..?

Co więc powiedział Luter? Gra na czas związana z niespodziewaną sytuacją przyniosła skutek. Luter przyszedł 18 kwietnia przygotowany i w zupełnie innej formie. Powtórzono wobec niego oczekiwanie, by odwołał pisma. Luter wpierw dokonał ich charakterystyki, dzieląc je na trzy grupy – tych, które również jego przeciwnicy czytają i szanują, tych przeciwko papiestwu i w końcu tych, w których może i był zbyt ostry, ale w odniesieniu do wszystkich stwierdził jednoznacznie: nie odwołam.

Wtedy też padają słynne słowa: „Dopóki moje sumienie jest we władzy słowa Bożego, nie chcę ani nie mogę niczego odwołać, ponieważ czynienie czegokolwiek wbrew sumieniu jest niepewne i zagrażające zbawieniu. Boże, pomóż! Amen.” (wg. tłumaczenia książki Heinza Schillinga, Marcin Luter. Buntownik w czasach przełomu)

W protokołach sejmowych nie ma mowy o słynnym „Tak oto stoję inaczej nie mogę”. Słowa te, będące prawdopodobnie późniejszym dodatkiem redaktorów, pojawiają się dopiero w drugim tomie łacińskiego wydania pism Lutra w 1546 roku, a więc w roku śmierci reformatora. Publikacja firmowana była przez Melanchtona, którego jednak w Wormacji nie było. Legendarne słowa nie ujmują jednak nic oryginalnej wypowiedzi, choć na pewno wzmacniają i podsumowują ich przekaz: Tak oto stoję, jestem związany sumieniem, chcę wypowiedzieć swoje zdanie, gdyż inaczej nie byłbym uczciwy wobec siebie, a jeśli się mylę to mi to udowodnijcie.

Z okazji 500. rocznicy tego wydarzenia prezydent Niemiec Frank Walter Steinmeier stwierdził w specjalnym przemówieniu, że wspominamy „godzinę rozkwitu przebudzonego, indywidualnego sumienia (…) Nie autorytet, ani cesarz, ani papież, ani też sama tradycja, jakkolwiek może być święta i długa, mogą decydować o religijnym, a w końcu i społecznym życiu. Jest godzina sumienia, w której człowiek jest zdany zupełnie na siebie, w której musi wykazać się swoją odwagą, w której chodzi o jego wolę i stabilność jego osądu.”


Link do oficjalnym obchodów kościelno-państwowych 500-lecia wystąpienia Lutra w Wormacji (wydarzenie online z udziałem prezydenta franka Waltera Steinmeiera)


Więcej niż skarpetki i cokoły

Jak przy każdych jubileuszach, szczególnie tych związanych z religią, istnieje całkiem naturalna tendencja do gloryfikacji i idealizowania, konfesyjnej autoinscenizacji przy jednoczesnym, niekoniecznie zamierzonym zaciągania zasłon i domykania okien, gdy w pokoju pojawiają się trudne pytanie.

Wydaje się, że jubileusz 500-lecia reformacji nauczył luterański, czy szerzej, ewangelicki świat, aby niekoniecznie po lutersku, ale po luterańsku, spojrzeć na dziedzictwo reformacji i Lutra, a więc: uważnie, krytycznie i odważnie, nie wahając się, stawiać trudne pytania i – co ważniejsze – rozwijać refleksje, sięgać po nowe bez oglądania się na pomniki – czy to te zbudowane w głowach czy postawione na miejskich placach jak choćby największy na świecie pomnik Reformacji, który znajduje się właśnie w Wormacji.

Znaczenie słów ‘Tak oto stoję’ nie może też sprowadzać się do – skądinąd zabawnego pomysłu – reformacyjnych skarpetek z tymże napisem, ale powinny zachęcać do odpowiedzialności za siebie, a jeśli za siebie to i za innych oraz wspólne środowisko. Oczywiście, słowa Lutra, jego wystąpienie to w jakiejś mierze narodziny i pochwała indywidualizmu i indywidualnej odpowiedzialności, co słusznie postrzegane jest za wielki sukces i jednocześnie przekleństwo protestantyzmu. A jednak te same słowa mają też ogromny potencjał wspólnotowy.


Nie’ dla zakazu myślenia

Najpóźniej od Wormacji – przynajmniej w przestrzeni Kościoła ewangelickiego – nie może obowiązywać zakaz myślenia i pochwała hierarchicznej przemocy słowem i czynem. Oczywiście, takie podejście wyprowadza Kościół z przestrzeni komfortu, czasami instytucjonalnej jedności, w której wszystko jest uregulowane, decydenci są wskazani, a trajektorie myślenia przypominają bardziej tor wyścigowy niż sieć autostrad w różnych kierunkach.

Wystąpienie Lutra było dla wielu wybitnych postaci w historii inspiracją do stanięcia po stronie prawdy i posłuszeństwu wobec Ewangelii tak, jak ją w najlepszej wierze rozumiały dane postaci – czy to bojownicy o prawa obywatelskie w RPA czy pastor Martin Luther King, czy wielu innych – (bez)imiennych osób – stających wobec świeckich i duchow(n)ych inkwizycji, którzy przytłoczeni splendorem i autorytetem, znajdują w sobie siłę, by wypowiedzieć głośno swoją opinię.

Sam Luter, który im był starszy, tym coraz bardziej koloryzowaną wersję wormackich wydarzeń przedstawiał, nie zawsze dobrze z tej wolności sumienia i słowa korzystał. Podobnie i dziś wolność słowa i odwaga nie zawsze łączą się z zachowaniami jednoznacznie pozytywnymi i nierzadko bywają zasłoną do rozpylania wrogości i nienawiści.

Możliwą odpowiedzią na to są obchody 500-lecia w Kościołach luterańskich na całym świecie, w tym w Polsce – 18 kwietnia o godz. 10.00 w kościele Jezusowym Cieszynie odbędzie się nabożeństwo upamiętniające wystąpienie Lutra w Wormacji. Kazanie wygłosi Prezes Synodu Kościoła ks. dr Adam Malina (link do transmisji)

W Wormacji w nocy z 17 na 18 kwietnia na ścianie ewangelicko kościoła Świętej Trójcy pokazane zostanie wielkie przedstawienie, upamiętniające wormackie wydarzenie sprzed 500 lat i ukazujące jej implikacje dziś.


Epilog

Efektem sejmu w Wormacji był tzw. edykt wormacki, skazujący Lutra na banicję (wygnanie i wyjęcie spod prawa), a na spalenie jego pisma. Dokument cesarz Karol V podpisał 26 maja 1521 roku w katedrze wormackiej. Co ciekawe, dziś w sklepiku katedralnym (świątynia jest do dziś rzymskokatolicka) można kupić wiele pamiątek związanych z wydarzeniem.

Gdy Luter wracał z Wormacji do Wittenbergi upozorowano jego porwanie i w tajemnicy przewieziono na Wartburg, ale to już inna historia…


Link do strony Ewangelickiego Kościoła Hesji i Nassau (EKHN), a tam przekierowanie do transmisji na żywo z Wormacji. Program przygotowawczy już o 22:35, a punktualnie o 23:00 transmisja na żywo sprzed ewangelickiego kościoła Świętej Trójcy w Wormacji, gdzie rozpocznie się widowisko audio-wizualne „Luther-Moment”

18 kwietnia o godz. 09:30 telewizja ZDF transmitować będzie nabożeństwo z ewangelickiego kościoła w Wormacji, które współprowadzić będzie ordynariusz rzymskokatolickiej diecezji mogunckiej. Kazanie wygłosi ks. dr Volker Jung, prezydent EKHN.


>> Ewangelicy.pl: Luter znów zabrzmi w Wormacji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Aby wykorzystać treść lub jej fragmenty należy otrzymać pozwolenie redakcji!