Reformacja czy Reformacje? – krytyczne spojrzenie szkockiego historyka
Jedną z takich prac jest opublikowana w 2009 roku książka prof. Petera Marshalla „Reformacja. Krótkie wprowadzenie” oferująca niebanalne spojrzenie na Reformację. Pierwsze zasadnicze pytanie szkockiego historyka brzmi: czy Reformacja naprawdę miała miejsce?
Peter Marshall jest jednym z najznamienitszych specjalistów od historii XVI-wiecznej Reformacji. Głównym obszarem zainteresowań uczonego jest historia angielskiej Reformacji, która przebiegała inaczej niż kontynentalna Reformacja. Nie zmienia to faktu, że prof. Marshall korzystając ze znanych od wielu lat badań nad religijnymi dziejami późnośredniowiecznej Europy stawia tezy, nad którymi trudno przejść do porządku dziennego, przynajmniej tym, dla których Reformacja stanowi istotny element wyznaniowej i kulturowej tożsamości.
Książka Marshalla składa się z siedmiu rozdziałów, których tematy ukazują znaczenie, obszar oddziaływania i tło Reformacji w różnych aspektach ludzkiego życia (odkupienie, polityka, społeczeństwo i inne), jednak pierwszy rozdział zawiera tezę, która wymaga nie tylko dłuższego zatrzymania, ale i postawienia pytań, naruszających wygodne koleiny dotychczasowego myślenia o Reformacji.
Nawiązując do wspomnianych wyników badań nad okresem przedreformacyjnym prof. Marshall przekonuje, że o wiele bardziej rzeczowe jest mówienie nie o ‚Reformacji’, a o ‚Reformacjach’. W końcu historia chrześcijaństwa zachodniego (ale też w jakiejś mierze wschodniego) pełna jest reformacji, zrywów, wołań o zmiany, nawrócenie czy to w kontekście pogłębiania pobożności, przywrócenia pierwotnej żarliwości, wierności doktrynie czy też na kanwie apokaliptycznych tęsknot i lęków. Regionalne synody, sobory, powstawanie nowych wspólnot zakonnych, ruchy pobożnościowe z szerokim udziałem świeckich, nowe praktyki pobożnościowe, (nie)znani reformatorzy – te wszystkie wydarzenia i osoby są autorami wielu reformacji, mniej lub bardziej udanych, czasem pokojowych, a czasem niezwykle brutalnych, kładących się cieniem na wiarygodność chrześcijańskiego przekazu.
Marshall podkreśla, że już samo określenie papieskiej odpowiedzi na ewangelicką Reformację XVI wieku mianem „kontrreformacji” jest o tyle mylące, gdyż pomija wcześniej zapoczątkowane zmiany (reformy!), które podczas Soboru Trydenckiego i długo po nim dostały swoją historyczną szansę. Ponadto pojęcie „kontrreformacji” pomija wyrosłe na gruncie rzymskiego katolicyzmu wysiłki reformy, które wynikały z autentycznej, duszpasterskiej troski o wierzących, a tylko w nieznacznej mierze były konsekwencją walki z „protestancką herezją”. Stąd też Marshall postuluje mówienie o reformacjach, gdyż:
„jeśli Reformacja była nakładaniem się wielu reform,acji, sumą oddziałujących na siebie procesów o charakterze politycznym, społecznym i religijnym w Europie i poza nią, a więc procesem, który rozciągał się na ponad 200 lat, czy pojęcie Reformacji jest jeszcze w ogóle do utrzymania? Czy ta etykietka nie stała się w między czasie przykrywką, pod którą można wygodnie spakować pewną epokę?”
Teza Marshalla znajduje zarówno zwolenników, jak i przeciwników, a zaprezentowana w książce perspektywa pozostawia wiele możliwości interpretacyjnych, dając tym samym czytelnikowi sporą przestrzeń na własne przemyślenia.
Marshall przekonująco i z fachową lekkością relacjonuje najważniejsze postulaty reformacji (w liczbie mnogiej), smaczki i ciekawostki, także w obozie papieskim w latach 60. XVI wieku, kiedy to „wydawało się, że protestanckiego samochodu pancernego nie da się powstrzymać”. Z pasją pisze o reformacji katolickiej (inne pojecie dość powszechnie stosowane przez niektórych historyków, szczególnie anglosaskich i niemieckojęzycznych), ukazując także jej niedociągnięcia, czy nawet redukcje w kontekście soborowych obrad w Trydencie:
„Wyjaśnienie prawie wszystkich kontrowersyjnych kwestii nauki katolickiej stworzyło jednolity koncept wiary jedynozbawczego Kościoła, oczywiście rzymskokatolickiego; położono kres współistnieniu odpływających w krainę dowolności wielu katolicyzmów, którymi mogła się pochwalić przedreformacyjna Europa.”
A o wittenberskim reformatorze, ks. Marcinie Lutrze szkocki historyk napisał:
„Luter był późnośredniowiecznym katolikiem, a nie ‚protestantem’; wczesna Reformacja była raczej ruchem wewnątrz katolicyzmu tamtych lat aniżeli atakiem z zewnątrz. Jakkolwiek późnośredniowieczna religijność rozdrabniała się swoim sfiksowaniem na relikwiach i kulcie świętych to jej lejtmotywem był jednak chrystocentryzm, skupienie się na osobie i cierpieniu Jezusa.”
W końcu słynna teologia krzyża Lutra, znak firmowy luterańskiej teologii i duchowości, nie wzięła się znikąd, a współczesne badania nad teologią mistyczną u Lutra jeszcze bardziej pokazują zakorzenienie reformatora w swoich czasach.
Marshall ukazuje również słabe strony popularnej w wielu kręgach naukowych tezie o konfesjonalizacji zachodniego chrześcijaństwa, przyznając, że wprawdzie pozwala ona na odejście od doktrynerskiego spojrzenia na reformację poprzez uwzględnienie pozareligijnych czynników, jednak „kładzie zbyt duży akcent na funkcję religii kosztem treści”.
Ciekawy jest również moment, w którym prof. Marshall zagłębia się w temat wojen religijnych, które nazywa wojnami światopoglądowymi, a nie religijnymi między obozem rzymskokatolickim a protestanckim, gdyż – jak wiadomo – takie obozy w czystej postaci nie istniały: zarówno w armiach ‚katolickich’, jak i ‚protestanckich’ służyli żołnierze, najemnicy, generałowie różnych wyznań – interesy mocarstwowe państw i lokalne sojusze książąt przekraczały granice (hetero)ortodoksji. Nawiasem mówiąc pojecie prawowierności znalazło dość twórcze zastosowania wśród ludności wiejskiej, która sprawiała – generalizując nieco – takie same problemy kaznodziejom rzymskokatolickim, co protestanckim, dokonując de facto tego, co dzisiaj nazywamy patchworkową religijnością.
Marshall rzuca więcej światła na tematy związane z rodziną, seksualnością, ale także ważnymi aspektami sztuki jak malarstwo, teatr i muzyka, pokazując jak doniosłą rolę odegrały w konsolidacji wyznaniowego krajobrazu zarówno po stronie rzymskiej, jak i protestanckiej. Historyk chwycił po ciekawe teksty źródłowe, które ilustrują ten proces w dość zabawny proces, jak choćby słowa jezuity, o. Adama Contzena, spowiednika bawarskiego księcia Maksymiliana, który w jednym z listów pisał, że pieśni Lutra zepsuły więcej dusz, aniżeli wszystkie jego pisma i kazania razem wzięte.
Końcowa część książki prof. Marshalla to intrygujące rozliczenie z zasygnalizowanymi już na wstępie teoriami o reformacji-reformacjach, a także powtarzanymi szczególnie na przełomie XIX i XX wieku teoriami rozbudowanymi później przez Maxa Webera i naukowców znajdujących się pod jego wpływem, w tym teoretyków, którzy ukazywali Reformację jako milowy krok ku nowoczesności podczas gdy:
„Reformacji jako ruchowi religijnemu chodziło zasadniczo, nie o nowe, ale właśnie o stare sprawy (…) Reformacje – katolicka i protestancka – dążyły do społecznego i religijnego uniformizmu, a osiągnęły pluralizm, które zaniosły w najbardziej odległe zakątki świata. Obiecywały wzmocnić polityczną i duchową siłę państwa, a wygenerowały gramatykę i słownictwo, dzięki którym można było państwu postawić wyzwanie. Wypowiedziały wojnę zabobonom i herezji, a stworzyły poprzez swoje wahanie i tolerancję przestrzeń dla inaczej myślących, o których nie mogli wcześniej nawet marzyć chciały dokonać pełnej sakralizacji społeczeństwa, a stworzyły konieczne warunki dla jego kompletnej sekularyzacji. Krótko mówiąc Reformacja przyniosła rozłam, ale tez strategie, jak się z tym rozłamem obchodzić.”
Marshall argumentuje, że reformatorzy (protestanccy i katoliccy) stworzyli nowoczesny świat, ale wbrew własnej woli, mieli inne zamiary i cele, co pozwala autorowi na dość paradoksalną, jeśli nie przewrotną tezę, że Reformacja/Reformacje – jakkolwiek pełne różnych dobrodziejstw – odniosły swój największy sukces w tym, że się w całości nie powiodły.
Książka prof. Petera Marshalla dostępna jest w języku angielskim i niemieckim.