Protestanckie budownictwo kościelne – rozmowa z prof. Janem Harasimowiczem

Reformacyjna teologia znajdowała swoją formę wyrazu nie tylko w muzyce, ale również w architekturze.

5 lutego 2019, Redakcja

O specyfice protestanckiego budownictwa kościelnego w Europie oraz wkładzie ewangelickiej sztuki sakralnej w europejskie dziedzictwo kulturowe rozmawiamy z prof. Janem Harasimowiczem, kierownikiem Zakładu Historii Sztuki Renesansu i Reformacji Uniwersytetu Wrocławskiego oraz dyrektorem Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego.

Od kilku lat kieruje Pan Profesor gigantycznym przedsięwzięciem naukowym w ramach grantu Narodowego Centrum Nauki „Maestro”, którego celem jest synteza dziejów protestanckiego budownictwa kościelnego epoki nowożytnej w Europie. Skąd wziął się impuls do podjęcia takiego tematu?

Wynikał on ze specyfiki Śląska, odczuwanej przeze mnie od najmłodszych lat. Jako rodowity wrocławianin zacząłem już w dzieciństwie dostrzegać, że w moim najbliższym otoczeniu są kościoły, które odbiegają od tego, co widywałem u mojej babci podczas wakacyjnych pobytów na Kielecczyźnie. Bardzo mnie to interesowało. Mając 9 czy 10 lat pierwszy raz byłem z ojcem, nauczycielem chemii i wielkim miłośnikiem historii, w kościele ewangelickim, a był to Kościół Pokoju w Świdnicy. Urzekł mnie mrocznym wnętrzem, licznymi bardzo ozdobnymi, lecz trudno czytelnymi napisami. Część z nich mogłem zrozumieć, ponieważ już w pierwszej klasie szkoły podstawowej ojciec posyłał mnie na lekcje języka niemieckiego. Gdy poszedłem na studia historii sztuki, wtedy bardziej szczegółowo zainteresowałem się sztuką na Śląsku. Profesorowie, którzy uczyli we Wrocławiu, bardzo solidnie badali historię sztuki śląskiej, nie usiłując jej na siłę „polonizować”. Zarówno mediewista Zygmunt Świechowski, jak i Mieczysław Zlat, specjalista w zakresie sztuki nowożytnej, starali się ukazywać dziedzictwo artystyczne Śląska na szerokim tle europejskim, nie pomijając oczywiście jego związków z kulturą polską. Ponieważ w trakcie wykładów i seminariów na pierwszy plan wysuwały się coraz wyraźniej sprawy wyznaniowe, powiedziałem profesorowi Zlatowi, że chętnie napiszę pod jego kierunkiem pracę magisterską o stosunku sztuki śląskiej lat 1520-1650 do konfliktu katolicko-protestanckiego.

Nie było problemów z podjęciem tego tematu?

Owszem były, szczególnie w sytuacji, kiedy w ogóle nie istniał polski katalog zabytków dla Dolnego Śląska – dopiero co kończono prace nad katalogiem górnośląskim i opolskim. Musiałem się sporo najeździć lokalnymi pociągami i autobusami, aby zebrać materiał badawczy do pracy. Przekroczyłem wszystkie standardowe terminy, ale na szczęście zmieściłem się w ostatnim – dwa lata od absolutorium. Dzięki temu zdobyłem solidny warsztat i mogłem przeczytać dużo książek w języku niemieckim, niektóre z nich niemal w całości – na dziesiątkach fiszek – przetłumaczyłem. Później zostałem asystentem w Katedrze Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego, a po dwóch latach pracy zakwalifikowano mnie na półroczne „stypendium wymienne” na Uniwersytecie w Zurychu. Chodziłem wówczas nie tylko na zajęcia z historii sztuki, lecz także na wydział teologii ewangelickiej, gdzie bardzo dobre wykłady wygłaszali wybitni historycy protestantyzmu, m.in. Fritz Büsser, główny wydawca pism Heinricha Bullingera. Uczestniczyłem tam w seminariach zajmujących się porównawczą historią Kościoła, dzięki czemu wiele nauczyłem się o ewangelickich porządkach kościelnych, katechizmach, a także o dyscyplinie kościelnej, wizytacjach itp. Pracę doktorską o sztuce protestanckiej na Śląsku w latach 1520-1650 obroniłem w grudniu 1984 r. Ukazała się drukiem w 1986 r., a rok później została wyróżniona Nagrodą Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Jakie elementy ewangelickiej sztuki kościelnej najbardziej pana interesowały?

W pracy doktorskiej koncentrowałem się na budowlach kościelnych i ich wyposażeniu – ołtarzach, ambonach i chrzcielnicach, a także na ich malarskim i rzeźbiarskim wystroju. Po doktoracie stwierdziłem, że muszę się w większym stopniu zająć protestancką koncepcją śmierci i formami upamiętnienia zmarłych, a więc różnego rodzaju pomnikami nagrobnymi. Tego też dotyczyła moja książka habilitacyjna Mors janua vitae (Wrocław 1992), za którą po raz drugi otrzymałem Nagrodę Ministra. W tym czasie zaczęło mi już bardzo zależeć na prezentowaniu wyników moich badań na sympozjach i kongresach zagranicznych, np. na Światowym Kongresie Historii Sztuki w Strasburgu (1989), gdzie w ramach sekcji „Ikonoklazmy” wygłosiłem referat na temat konsekwencji wprowadzania kalwinizmu na obszarach objętych wcześniej reformacją luterańską. W programie innej ważnej konferencji, która odbyła się w 1990 roku w Hamburgu, był mój referat „Luterańskie epitafia jako wyraz powszechnego kapłaństwa wiernych”, opublikowany następnie w prestiżowym czasopiśmie Zeitschrift für Historische Forschung. Kilka tego typu tekstów, napisanych w latach 1985-1994, złożyło się na moją pierwszą zagraniczną publikację książkową Kunst als Glaubensbekenntnis [Sztuka jako wyznanie wiary], Baden-Baden 1996. Zarekomendował ją do druku doktor Andrzej Ściegienny (André Seguenny), związany ze Strasburgiem uczeń Leszka Kołakowskiego, autor książki o Lutrze oraz wielu innych znaczących publikacji o dziejach reformacji. Zajmował się on głównie reformacyjną „lewicą”, ale po wysłuchaniu mojego referatu na temat luterańskiej sztuki Gdańska, wygłoszonego podczas konferencji na Uniwersytecie w Strasburgu w 1993 roku, zainteresował się całym spektrum moich ówczesnych badań i polecił mnie Valentinowi Koernerowi, wydawcy prestiżowych serii Studien zur deutschen Kunstgeschichte (w niej ukazała się moja książka) i Bibliotheca dissidentium.

Jednak Wrocław nie przestał być kluczowym tematem badań naukowych

Nie, co więcej – na zlecenie ówczesnych władz miasta z Bogdanem Zdrojewskim na czele przygotowałem dwa monumentalne wydawnictwa: Atlas architektury Wrocławia (2 tomy, 1997-1998) i Encyklopedię Wrocławia (1. wyd. 2000, 2. wyd. 2001, 3. wyd. 2006). Jednak nawet wtedy, gdy musiałem przez dłuższy czas skoncentrować się na historii i kulturze Wrocławia, nie zapominałem o protestanckiej tradycji Dolnego Śląska i całej Europy Środkowowschodniej. Podobnie było z powinnościami względem mojej uczelni – w 2010 roku powierzono mi dyrekcję Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego oraz kierownictwo Komitetu Obchodów 200-lecia Ustanowienia Państwowego Uniwersytetu we Wrocławiu, które przypadały w roku 2011. Jednym z zadań, które musiałem w ramach tych obchodów wykonać, było przygotowanie nowej historii uczelni, w tym jej okresu „pruskiego”, obejmującego lata 1811-1945. Aby ta nowa synteza miała w pełni naukowy charakter, nie mogło w niej zabraknąć rozdziału o wydziale teologii ewangelickiej, istniejącym we Wrocławiu właśnie w latach 1811-1945. Do napisania tego rozdziału zaprosiłem rektora Uniwersytetu Marcina Lutra w Halle-Wittenberdze, prof. Udo Strätera, wybitnego historyka pietyzmu. Dzięki temu każdy zainteresowany może się dowiedzieć, jak ważne osobistości wykładały na wrocławskiej uczelni teologię ewangelicką: Rudolf Bultmann, który właśnie tutaj zaczął swoją wielką karierę, Rudolf Otto, który właśnie tutaj napisał swoją słynną Świętość (Das Heilige), czy Julius Köstlin, wydawca dzieł Marcina Lutra i założyciel istniejącego do dziś Towarzystwa Badań nad Reformacją (Verein für Reformationsgeschichte). Dla historycznej tożsamości naszej uczelni ważny jest również kontekst ekumeniczny: Uniwersytet Wrocławski był pierwszym niemieckim uniwersytetem z dwoma wydziałami teologicznymi. Katolicki, pochodzący z dawnej Akademii Leopoldyńskiej, był już na miejscu, a ewangelicki „przypłynął” – dosłownie – ze wszystkimi książkami na 40 statkach z Frankfurtu nad Odrą. Dopiero siedem lat później podobne rozwiązanie wprowadzono na Uniwersytecie w Bonn.

Tematów badawczych nigdy nie brakowało, więc skąd ta determinacja, aby kierować tyle uwagi na Reformację?

Konsekwentnie od 2000 roku, kiedy napisano u mnie pierwszy doktorat o architekturze i wyposażeniu Kościoła Pokoju w Świdnicy, dbałem o to, aby badaniami objąć cały kraj, wychodząc przy tym poza granice Śląska. I tak udało się w moim zespole opracować całe Pomorze (Marcin Wisłocki), Ziemię Chełmińską (Piotr Birecki), Prusy Wschodnie (Dagmara Wójcik), Górne Łużyce (Ewa Szala) oraz Nową Marchię z Kostrzynem (Magdalena Poradzisz-Cincio).

W opisie pańskiego projektu postawiono tezę o stopniowym oddalaniu się budownictwa protestanckiego od tradycji katolickiej. Na czym ono polegało?

Tradycyjny podział przestrzeni kościoła – podobnie jak świątyni Starego Testamentu – obejmował trzy segmenty: atrium, sanctum i sanctum sanctorum. Sam Marcin Luter nawiązywał do tego trójpodziału w swoich rozważaniach eklezjologicznych, mówiąc o Kościele jako wspólnocie tych, którzy wierzą tylko zewnętrznie (atrium), tych prawdziwie wierzących (sanctum) oraz tych, którzy Boga ukochali całym swoim sercem i całkowicie mu zawierzyli (sanctum sanctorum). To były oczywiście „rozważania duchowe”, podyktowane potrzebą chwili, oznaczały jednak podtrzymanie tradycyjnego wyróżnienia chóru – owego sanctum sanctorum. Wiele nowo budowanych kościołów luterańskich miało nadal tradycyjny, przestrzennie wyodrębniony chór, a w nim ołtarz – miejsce udzielania sakramentu Komunii. Protestancki charakter nadawały jednak wnętrzom nie ołtarze, lecz ambony. Pojawiły się one w kościołach już w późnym średniowieczu, w wyniku wprowadzenia reformacji stały się w kościołach luterańskich drugim – obok ołtarza – centrum liturgicznym, podczas gdy w kościołach kalwińskich, w których stałych ołtarzy nie było, stały się absolutnym przestrzennym hegemonem. Aby przezwyciężyć właściwą luterańskim wnętrzom kościelnym dwubiegunowość, zaczęto poszukiwać nowych rozwiązań: na przykład zaczęto obracać oś kościoła w kierunku ambony, budować empory zorientowane na ambonę, dobudowywać naprzeciwko ambony dodatkowe nawy. Doskonale to widać na Śląsku, gdzie nie było ogólnokrajowego Kościoła ewangelickiego. Takie miasta jak Kamienna Góra czy Dzierżoniów, nie podlegające żadnej kościelnej zwierzchności, musiały same wykreować „ewangelicką” przestrzeń swoich kościołów farnych.

A jak to wyglądało w innych częściach Europy?

W Europie Zachodniej w nowej architekturze sakralnej prym wiodły Niderlandy – to właśnie tam na początku XVII wieku zaczęły powstawać pierwsze kościoły na planie poprzecznym. To było już coś zupełnie innego i nowego. Jeszcze w XVI wieku obowiązywał powszechnie schemat podłużny: sala z kaplicami bocznymi typu rzymskiego i tzw. sala ścienno-filarowa. Takie były nie tylko kościoły rzymskokatolickie, lecz także niektóre ewangelickie, np. kościół Świętej Trójcy w Klagenfurcie, Kościół Zbawiciela na praskim Starym Mieście czy Kościół Dworski w Neuburgu nad Dunajem. W ciągu pierwszych 20 lat XVII w. wszystkie te budowle były już w rękach katolickich.

W tradycji luterańskiej kluczowe jest głoszenie Słowa Bożego, ale dzieje się to również poprzez sprawowanie Sakramentu Ołtarza. Czy ołtarz uległ marginalizacji?

Niekoniecznie. W niektórych miejscach – np. w kościele Świętej Trójcy w Kopenhadze – zdecydowano się na dwustronne ławki, zorientowane jednocześnie na ołtarz i ambonę. Z kolei w innych kościołach były ruchome oparcia – wystarczyło je przestawić i już uwaga była zwrócona albo na ambonę albo na ołtarz. Trudno jest stworzyć kościół, który pozwoli ogarnąć obydwa elementy. Jednym z takich rozwiązań był wypracowany w kalwińskim Amsterdamie układ poprzeczny. Od schyłku XVII w. stosowały go także kościoły luterańskie – dobrym przykładem jest tu dawny kościół miejski Świętego Krzyża w Poznaniu, przejęty w 1945 r. przez katolików (dziś rzymskokatolicki kościół parafialny pw. Wszystkich Świętych, il. 1).

A co z ołtarzami ambonowymi, Kanzelaltarami?

Wśród polskich protestantów nie zyskały one większej przychylności – widać to na przykład we wspomnianym kościele w Poznaniu (il. 2). W Europie zaczęły się pojawiać dopiero pod koniec XVII wieku, jeśli nie liczyć jedynego wcześniejszego precedensu – kaplicy zamkowej w Schmalkalden. Takie połączenie ołtarza i ambony stosowano głównie w niektórych krajach niemieckich, np. we Frankonii, Turyngii, Saksonii i Brandenburgii, czasem importowano je do innych krajów, czego przykładem jest kościół zbudowany dla niemieckich górników w Norwegii. W Szwecji natomiast takich kościołów prawie w ogóle nie ma. Na Śląsku do czasów pruskich bardzo rzadko sięgano po takie rozwiązania – wyjątkiem jest tutaj Oleśnica, gdzie pod koniec XVII wieku przebudowano dawną synagogę na kościół ewangelicki (obecnie jest tam zbór zielonoświątkowy). W niektórych śląskich kościołach ewangelickich łączono ołtarz z organami, co doskonale widać w dawnym ewangelickim Kościele Łaski w Jeleniej Górze, obecnie katolickim, oraz w kościele w Cieplicach Zdroju, który wciąż jest ewangelicki. Wracając do wspomnianej Brandenburgii, która w XVII w. rozszerzyła swoje bezpośrednie władztwo na podległe wcześniej Polsce Księstwo Prus: był to kraj, który „jak gąbka” chłonął wszystkie architektoniczne nowinki z Holandii. Niektóre kościoły holenderskie były naśladowane dosłownie, czego przykładem był nieistniejący już Burgkirche w Królewcu, kopia poprzecznego Nieuwe Kerk w Hadze. Dobrych wzorów dostarczały także budowle francuskich hugenotów, np. słynny kościół w Charenton sur Seine, należący do kalwińskiej wspólnoty Paryża. Był on punktem odniesienia także dla kościołów luterańskich, np. w Bratysławie i Jaworze. Warto tez wspomnieć o kościołach na planie trójkąta oraz liter „L” (Szwajcaria, Niemcy), „Y” (Norwegia) i „T” (Szkocja) – takich rozwiązań nigdy wśród katolików nie było! Oryginalne były również adaptacje budynków świeckich na potrzeby kultu luterańskiego, czego liczne przykłady mamy w miastach dawnej Rzeczpospolitej – we Wschowie („Żłóbek Chrystusa”), Brodnicy, Grudziądzu i Toruniu (ratusz Nowego Miasta).

Mówiliśmy jak teologia Słowa Bożego tworzyła architekturę kościołów. Jaki wpływ miała wynikająca z niej teologia powszechnego kapłaństwa ochrzczonych?

W kazaniu konsekracyjnym kaplicy w Torgau, wygłoszonym w 1544 roku, Luter pytał: Co się osiąga przez to, że ludzie gromadzą się w jednym miejscu, o jednej porze i w jednym celu? Osiąga się efekt „wzmocnienia wiary” przez jeden wspólny głos całego Zboru. Luter mówił dalej, że nie ma nic piękniejszego, niż wspólna modlitwa i wspólny śpiew. Protestanckie budownictwo kościelne bardzo temu sprzyjało.

A jak polityka wpływa na architekturę protestancką?

W krajach, w których Kościoły protestanckie „stopiły się” z monarchią, wpływ ten był bardzo duży. Widać to dobrze w Danii i Szwecji, a w szczególności w Anglii, gdzie kościoły anglikańskie są bardziej „królewskie” niż „protestanckie”. Z kolei w Szwecji i Danii przejmowano często katolickie wzorce, nawet z Wersalu, jeśli pomagały uzyskać pożądany efekt monarszej reprezentacji. „Polityczne” znaczenie miały z pewnością wielkie budowle kopułowe, jak Frauenkirche w Dreźnie czy katedra św. Pawła w Londynie, a nawet kościół Świętego Krzyża w Lesznie, który zgodnie z projektem Pompeo Ferrariego, nadwornego architekta króla Stanisława Leszczyńskiego, miał być zwieńczony kopułą. Z czasów mojego dzieciństwa pamiętam kościół w Lesznie w jego pierwotnym kształcie, jako wyposażony w piękne empory. Był on wówczas współużytkowany przez luteranów i polskokatolików, we władanie Kościoła rzymskokatolickiego przeszedł dopiero w 1976 r. Dziś jest budowlą kaleką, pozbawioną „duszy” (il. 3).

W jakiej mierze protestanckie budownictwo wpływało na świecką architekturę

Wpływu tego nie należy bagatelizować, choć nie można go także przeceniać. W literaturze naukowej pojawiła się teza, że prymat głoszenia Słowa Bożego wykreował „przestrzeń kaznodziejską”, co miało wpływ – pytanie: jak duży? – na architekturę teatrów, oper i innych wnętrz użyteczności publicznej, w których gromadziły się liczne rzesze ludzi. Śląski architekt Karl Ferdinand Langhans, który zbudował piękny luterański kościół centralny Jedenastu Tysięcy Dziewic we Wrocławiu, zaprojektował także budynki teatrów miejskich we Wrocławiu i Legnicy.

Jakie znaczenie budownictwo protestanckie miało dla tożsamości i jedności europejskiej?

Europa średniowieczna charakteryzowała się wielką ekspansją na Wschód. Dzięki reformacji ukonstytuowały się różne narody europejskie, które żyły wcześniej na marginesie kontynentu. Kto się w XII czy XIII wieku przejmował krajami skandynawskimi? Dzięki reformacji każdy z nich zyskał literacki język, a w ślad za tym – kulturową tożsamość .

Często mówi się, że to właśnie Reformacja rozbiła jedność Europy

Rozbito, owszem, Europę Śródziemnomorską, ale nasz kontynent ma drugie morze, które dopiero dzięki reformacji stało się w całości „morzem chrześcijańskim”. Jak wiadomo, niektóre kraje nadbałtyckie, np. Litwa, były chrystianizowane jeszcze w XVI wieku. Pierwsi pastorzy wysłani z Królewca na Żmudź natrafili na wiele pogańskich obrzędów. Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że reformacja wzmocniła chrześcijaństwo. Przecież także Kościół rzymskokatolicki musiał dzięki niej wyjść z epoki średniowiecza i na nowo zdefiniować swoją wyznaniową tożsamość.


Prof. dr hab. Jan Harasimowicz jest kierownikiem Zakładu Historii Sztuki Renesansu i Reformacji Uniwersytetu Wrocławskiego, dyrektorem Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego. Jest członkiem Historische Kommission für Schlesien i Comité international d’histoire de l’art, doktorem honoris causa Uniwersytetu Marcina Lutra w Halle i Wittenberdze. Zasiadał w radach naukowych kilku międzynarodowych wystaw, wygłaszał wykłady na wielu uczelniach w Europie (m.in. w Berlinie, Bolonii, Brnie, Frankfurcie nad Menem, Hamburgu, Lipsku, Marburgu, Moguncji, Oksfordzie, Strasburgu i Wiedniu) i na świecie (m.in. w Melbourne i Minneapolis).

Ilustracje

  1. Dawny luterański kościół im. Świętego Krzyża w Poznaniu (od 1945 r. rzymskokatolicki), 1777-1786. Widok ogólny zewnątrz.
  1. Dawny luterański kościół im. Świętego Krzyża w Poznaniu (od 1945 r. rzymskokatolicki), 1777-1786. Widok wnętrza z ołtarzem i amboną.
  1. Dawny luterański kościół im. Świętego Krzyża w Lesznie (od 1976 r. rzymskokatolicki), 1685-1782. Widok wnętrza bez pierwotnych empor. (więcej informacji i zdjęć)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Aby wykorzystać treść lub jej fragmenty należy otrzymać pozwolenie redakcji!