Ks. Annette Kurschus, prezes Ewangelickiego Kościoła Westfalii: wolno nam być dumnymi ewangelikami

Czy wolno nam odczuwać dumę z bycia ewangelikami? Czy kobiety są słabe i czy doprowadzą Kościół do upadku? Czy liturgia jest ważna dla Kościoła i jaka jest rola reformowanej i luterańskiej tradycji w jednym Kościele.

5 lutego 2019, Redakcja

Opowiada ks. prezes Annette Kurschus, zwierzchniczka Ewangelickiego Kościoła Westfalii (Niemcy).

Prezes czy biskupka?

Mój oficjalny tytuł to prezes. To jest nasza tradycja w Westfalii, ale również w Nadreńskim Kościele Ewangelickim. Aktualnie debatujemy w Kościele na ten temat, gdyż rozpoznawalność tytułu ‘prezes’ jest trudna w coraz bardziej zsekularyzowanym otoczeniu. Prezes w odróżnieniu od biskupów krajowych w ramach Ewangelickiego Kościoła Niemiec (EKD) sprawuje potrójny urząd kierowniczy (Leitungsamt).

Na czym dokładnie polega ta różnica?

Jestem również prezesem Synodu i w tej funkcji przewodzę władzom Kościoła, a także kieruję pracami krajowego urzędu kościelnego (Landeskirchenamt). A zatem w westfalskim urzędzie prezesa skupione są trzy funkcje kierownicze – biskupa, prezesa Synodu i zwierzchnika urzędu kościelnego. Niestety, po tytule prezesa trudno zorientować się, że chodzi o urząd duchownego w naszym Kościele i na tym polega słabość tej nazwy. Podczas dyskusji zobaczyliśmy, jak mocna jest siła przyzwyczajenia Westfalczyków. Wielu mówi: „My znamy tę nazwę i cenimy ją. Dlaczego mielibyśmy ją zmieniać?” Jednak przy okazji spotkań ekumenicznych ludzie często nie wiedzą, co się kryje za tytułem ‘prezesa’.

Czy zatem wraz z tytułem biskupa łatwiej będzie prowadzić zewnętrzną misję Kościoła?

Dla naszych partnerów – na przykład podczas spotkań z przedstawicielami świata polityki – byłoby to na pewno o wiele prostsze w zrozumieniu, że pełnię urząd duchownego, a mianowicie, że jestem duchowną, sprawującą funkcje kierownicze w Kościele, osobą, do której można się zwrócić i która być może ma w wielu sprawach inne spojrzenie niż to prezentowane z perspektywy świeckiej.

Jest ksiądz biskup – obok bp Ilse Junckermann – jedną z dwóch kobiet w Niemczech, stojących na czele ewangelickiego Kościoła krajowego. Jakie jest doświadczenie ksiądz prezes na tym obszarze i to nie tylko w obszarze ekumenii, ale również w kontekście świeckim?

W Westfalii jestem pierwszą kobietą, która objęła urząd prezesa. Dla wielu jest to wciąż pewne zaskoczenie. Odczuwam jednak bardzo wyraźnie postawę wyczekującą: No cóż, zobaczmy, jak ona sobie z tym wszystkim poradzi.

Niemcy są już jednak przyzwyczajeni do takich sytuacji, gdyż na czele rządu federalnego stoi kanclerz Angela Merkel.

Oczywiście! I to dotyczy również Polski. Ludzie są przyzwyczajeni do pani kanclerz, ale ogólnie rzecz biorąc kobiety nie są w rzeczywistości społecznej równouprawnione. W Westfalii mamy 28 superintendentów (biskupów regionalnych), z których jedynie 5 to kobiety. Obecnie mamy tyle samo kobiet księży co mężczyzn, jednak im bardziej idziemy w górę w kościelnej strukturze władzy, tym mniej mamy kobiet. Być może kobiety mają więcej skrupułów przed obejmowaniem takich urzędów. Jestem przekonana, że jeśli uwzględnimy teologiczną jakość i zdolności przywódcze, to kobiety w niczym nie ustępują mężczyznom. Jednak my, kobiety, często mamy więcej wątpliwości: Czy powinnam? Czy podołam? Przede wszystkim zaś pytamy się, czy w ogóle tego chcemy. Urząd związany z władzą w Kościele absorbuje na różny sposób. Mężczyźni sprawujący ważne urzędy kościelne, a mogłam to zaobserwować u mojego ojca, nie zastanawiają się zbyt długo nad tym, jak uda im się jednocześnie pracować i dbać o rodzinę, otoczenie i przyjaciół. Kobiety natomiast zadają sobie pytanie, czy chcą podjąć to wyzwanie, które utrudni życie prywatne, czy nawet narazi je na pewne ryzyko.

Czy ma Ksiądz na myśli owo ‘zlęknienie’? Wielu argumentuje przeciwko otwarciu urzędów biskupich w Kościele kobietom tym, że nie są zdolne do zarządzania parafią czy Kościołem, ponieważ są za słabe.

Ja tak tego nie widzę. Kobiety po prostu realistycznie patrzą na siebie. I tak też powinni robić mężczyźni. Powinni sobie stawiać pytanie, czy rzeczywiście nadają się na taki czy inny urząd. Moje doświadczenie podpowiada mi, że kobiety mają swój sposób sprawowania urzędu. My, kobiety, staramy się zachować całościową perspektywę. Zwracamy szczególną uwagę, czy wszyscy są zadowoleni, czy każdy miał sposobność do wniesienia swojego wkładu, pytamy się, troszczymy się o duszę i ciało. Czasami próbuje się to pokazać jako przejaw słabości kobiet. Przy okazji różnych procesów dyskusyjnych spotykam się z krytyką, że chcę, aby każdy zabrał głos. Niektórzy mówią wtedy: ‘No tak, ona nie ma własnego zdania i pozwala wszystkim się wygadać, aby na koniec utkać coś swojego.’ W rzeczywistości jest to moja strategia, ponieważ jestem przekonana, że długotrwałe decyzje uzyskuje się tylko wtedy, gdy wszystkie argumenty leżą na stole, a nie wtedy, gdy ja mówię, jak ma być i zmuszam innych do mojego sposobu myślenia. Dokładnie wiem, czego chcę, w którym kierunku zmierzam, ale ważne jest dla mnie, aby wszyscy mieli poczucie podmiotowości.

Nierzadko można jednak wyczuć lęk przed kobietami w Kościele, ponieważ są one dla niektórych synonimem zbyt dużej otwartości, a więc teologicznego liberalizmu, który ‘niechybnie doprowadzi Kościół do upadku’.

Nie takie jest nasze doświadczenie z kobietami, pełniących kierownicze urzędy w Kościele. Ordynacja kobiet praktykowana jest u nas od ok. 50 lat. Ludzie, którzy wzdragali się przed zaakceptowaniem kobiet-księży dali się już dawno temu przekonać. Służba obydwu płci – kobiet i mężczyzn w Kościele, jest dla nas doświadczeniem ubogacenia i różnych darów, którymi wypełniają urząd duchownego. Znam wiele kobiet-księży, które działają zdecydowanie i jasno, ale podążają innymi drogami niż mężczyźni, aby dotrzeć do ludzi.

Jakiś czas temu opat benedyktyńskiego klasztoru Königsmuster Meschede zaprosił ksiądz prezes do wygłoszenia kazania. Ordynariusz diecezji Paderborn, abp Hans-Josef Becker, skłonił opata do wycofania zaproszenia. Na zakończenie czasu pasyjnego wygłosiła ksiądz kazanie, jednak w innej diecezji i to w katedrze w Essen. Jakie są doświadczenia ksiądz prezes jako biskupki z ekumenią, nie tylko na płaszczyźnie lokalnej?

Ta historia z wyproszeniem w Königsmuster była naprawdę rozczarowująca. Doprowadził do tego arcybiskup Paderborn, ponieważ według katolickiego prawa kanonicznego tylko wyświęcony kapłan może wygłosić kazanie. Inni biskupi rzymskokatoliccy widzą tutaj większe pole do działania, gdyż jestem zapraszana do wygłoszenia kazań podczas nabożeństw wielkopostnych. Ludzie zareagowali na to wydarzenie niezwykle mocno. Otrzymałam wiele listów, były też listy od czytelników na łamach prasy. Wielu podkreślało, że w swoich parafiach są już znacznie dalej w działaniach ekumenicznych. Wraz z biskupami naszych Kościołów – rzymskokatolickiego i ewangelickiego – odbyliśmy wspólną pielgrzymkę do Ziemi Świętej z okazji jubileuszu reformacyjnego. Było wiele osobistych spotkań, rozmów i mocne duchowe przeżycia. Później mieliśmy ekumeniczne nabożeństwo pojednania w Hildesheim. Odbyło się również parę spotkań z papieżem. Wszystkie te gesty musza mieć również konkretne przełożenie na wspólnotę Kościołów.

W jednym z wywiadów prasowych powiedziała ksiądz prezes, że Luter nie nadaje się na bohatera. Do czego zatem Luter i inni reformatorzy się nadają? Jakie mają znaczenie dla nas, ewangelickich chrześcijan dzisiaj?

Reformatorzy poruszyli bez wątpienia ważne sprawy: każdemu człowiekowi – czy wyedukowanemu, czy ordynowanemu, czy wyświęconemu, czy pracującemu fizycznie, powinno stworzyć się takie warunki, aby mogli samodzielnie odpowiedzieć na Boże Słowo. Luter przetłumaczył Biblię i postawił równocześnie na lepszą edukację. Wszyscy ludzie powinni nauczyć się czytać i pisać, i stać się dojrzałymi w wierze, samodzielnie się modlić i nie tylko powtarzać formułki po innych. Reformacja była zatem wielkim zrywem edukacyjnym, który sięgnął daleko poza Niemcy.

W Niemczech krytykuje się sposób, w jaki obchodzony jest jubileusz reformacji. Z jednej strony nie brakuje uwag, że jest za dużo przymilania się do Kościoła rzymskokatolickiego, a z drugiej, że jest za dużo koncentracji na wyidealizowanej postaci Lutra. Czy nie można było czegoś lepiej zrobić?

Świętujemy jubileusz reformacji, a nie Rok Lutra. Marcin Luter odgrywa jednak dużą rolę. Jako postać historyczna zakorzenił się w świadomości wielu ludzi. Podczas minionych jubileuszy reformacyjnych zbyt wiele było projekcji w odniesieniu do osoby Lutra, co odpowiadało duchowi danej epoki, ale miało niewiele wspólnego z prawdziwym Lutrem. Także dzisiaj mamy do czynienia z projekcjami i przesadzoną stylizacją Lutra według zasady: to jest ktoś, kim sam(a) chciał(a)bym być. Co rusz słyszy się o tym, jaki był nieustraszony i pewny siebie. Niemniej, sami jesteśmy zaskoczeni zainteresowaniem, jakie wzbudza Luter. Wielu ludzi interesuje się tematem, ale też reformacją i jej znaczeniem kiedyś i dziś.

W jaki sposób realizuje się w Kościele Ewangelickim Westfalii tożsamość luterańska i reformowana?

W okręgach kościelnych zdominowanych przez tradycję reformowaną – a takich mamy w Westfalii dwa – widać to już po rzeczach zewnętrznych. Są kościoły pozbawione jakichkolwiek ozdób, w większości bez krzyża czy obrazów. Jeszcze do niedawna w kościołach tych nie paliły się świece. Jednak również reformowani chrześcijanie wiedzą, że wiara nie może koncentrować się tylko na rozumie. Jasna koncentracja na Słowie Bożym jest bogactwem, które tradycja reformowana wnosi do całego Kościoła. Jednak pozytywna jest też świadomość, że rytuały w Kościele mogą nas odciążyć i chronić przed gadulstwem. W mojej reformowanej małej ojczyźnie co jakiś czas spotykałam się z nieposkromioną dowolnością według zasady: muszę sam znaleźć odpowiednie słowa i być zawsze oryginalny/a. Do tradycji westfalskiego i nadreńskiego Kościoła należy bez zwątpienia Deklaracja z Barmen. Została sformułowana przez reformowanych i luterańskich teologów pod przemożnym wpływem Karola Bartha. Wiele Kościołów włączyło Deklarację jako wiążące wyznanie wiary do swoich ksiąg symbolicznych. Przeświadczenie reformowanych, że akt wyznawania nigdy nie jest zakończony, ale trwa do dziś, przekonuje mnie. Cenię również bardzo to, że reformowani kładą nie tylko duży nacisk na teologię usprawiedliwienia, ale także na uświęcenie. Ten aspekt często jest pomijany lub skromnie podkreślany w luterańskiej praktyce. Przesłaniem zawartym w nauce o usprawiedliwieniu trzeba żyć, stąd też konieczne jest polityczne zaangażowanie. Z drugiej jednak strony podkreślanie uświęcenia może wspierać tendencję do legalizmu i tutaj musimy dobrze uważać.

A co z luterańską częścią Kościoła westfalskiego?

W parafiach luterańskich uwielbiam liturgię, podczas której wiele części jest jeszcze śpiewanych. W liturgii widzimy najwyraźniej, na czym właściwie polega tożsamość luterańska, unijna czy reformowana. W reformowanej liturgii praktycznie nic – poza pieśniami – nie jest śpiewane. Unijni ewangelicy starają się łączyć obydwie tradycje – część jest mówiona, część śpiewana.

A propos rytuałów. W Kościele westfalskim wprowadziła ksiądz prezes piękny zwyczaj związany z wprowadzeniem do użytku nowego tłumaczenia Biblii Lutra, która ma znajdować się na ołtarzu każdego kościoła. Biblia nie jest po prostu wysyłana pocztą przez centralę, ale uroczyście przekazywana, jakby wprowadzana w urząd.

Dokładnie tak. Widzę, że dla parafii ma to duże znaczenie. Nie mogę być wszędzie osobiście, ale opracowaliśmy pewien system przekazywania Biblii: w różnych regionach wyszukujemy parafię, w której uroczyście przekazuję Biblię. To może być albo bardzo mała parafia albo taka, która koncentruje się na szczególnym odcinku pracy duszpasterskiej – np. muzyce kościelnej. Przekazanie Biblii następuje w ramach nabożeństwa z liturgią opracowaną na tę okazję. Sam akt przekazania ma również symboliczny charakter: żyjemy ze Słowa Bożego, a wiara rodzi się ze słuchania. Jako duchowni jesteśmy służebnicami i sługami Słowa.

Nowa Biblia Lutra została w niektórych miejscach poprawiona, a w niektórych powrócono nawet do starszych sformułowań. Tutaj pojawia się również pytanie o zrozumiałość kościelnego języka. Czy także on nie wymaga korekty?

Mamy nie tylko Biblię Lutra, ale także inne tłumaczenia Pisma Świętego w różnych stylach językowych – począwszy od języka codziennego i młodzieżowego poprzez „Biblię w języku sprawiedliwym” aż do ilustrowanych i poetyckich wydań. Podobnie nie istnieje również jeden język Kościoła. Na potrzeby tłumaczenia Luter podsłuchiwał języka ulicy i targów. Dziś niektóre pojęcia jak „łaska”, „przebaczenie” czy „grzech” muszą być na nowo wypełnione życiem. W ten sposób pojęcia biblijne i historie znów będą miały większe znaczenie dla naszego życia.

Jakie są nadzieje ksiądz prezes związane z życiem Kościoła po 31 października 2017 roku?

Mam nadzieję, że ten rok i być może wszystkie lata Dekady Reformacji, które prowadziły nas do roku 2017, umożliwią wielu ludziom zrozumienie podstaw ich wiary, jakie są mocne strony ich wyznania, a jakie innych wyznań – czy to będą prawosławni, katolicy, reformowani, luteranie czy unijni. Jeśli chodzi o nasz Kościół to mam nadzieję, że wielu naszych wiernych będzie mogło powiedzieć, że lepiej rozumieją, dlaczego są ewangelikami i że wolno im być z tego powodu dumnymi.

Wolno nam w ogóle odczuwać dumę z tego powodu? Czy nie jest to w jakiś sposób nieewangelickie?

Nie jest to duma z własnych zasług, ale duma z daru. Tak jak dziecko jest dumne, że coś otrzymało, tak i nam wolno być dumnymi. Wolno nam powiedzieć: wiem dzisiaj, dlaczego należę do tego Kościoła, że on dla mnie znaczenie, ponieważ zrozumiałem/am, że Kościół – i teraz podkreślę to świadomie – protestantyzm, a więc Luter, Kalwin i inni reformatorzy, są ważnymi postaciami dla naszego społeczeństwa i życia.

Wiara daje nam także dzisiaj siłę i wolność powstania przeciwko nowo odradzającemu się nacjonalizmowi i zaangażowania się na rzecz ludzi. To osiągniecie, z którego wolno nam odczuwać dumę.


Ewangelicki Kościół Westfalii (EKvW) jest jednym z 20 ewangelickich Kościołów krajowych Ewangelickiego Kościoła Niemiec. EKvW jest samodzielnym Kościołem ewangelicko-unijnym, w którym funkcjonuje 501 parafii reformowanych, luterańskich i unijnych w 28 okręgach kościelnych. EKvW posiada 2,3 miliony wiernych i jest jednym z kilku Kościołów partnerskich Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP oraz Kościoła Ewangelicko-Reformowanego.

Ks. Annette Kurschus jest prezesem EKvW od 2012 roku, a od 2015 jest członkinią rady EKD. W 2017 została przewodniczącą Rady Nadzorczej Niemieckiego Towarzystwa Biblijnego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Aby wykorzystać treść lub jej fragmenty należy otrzymać pozwolenie redakcji!