Pokuta nie jest karą

Myślę, że na początku Czasu Pasyjnego warto przypominać sobie, że pokuta nie jest karą za to, że żyjemy, nie jest też karą za grzechy.

1 lutego 2019, Redakcja

Pokuta w rozumieniu ewangelickim, a konkretnie luterańskim, jest odmianą życia, myślenia, nastawienia – do Boga, siebie i drugiego człowieka – mówi Paweł Matwiejczuk, historyk i teolog ewangelicki.

Pierwszym zadaniem teologii jest składanie świadectwa o grzechu – uczynienie grzechu tak wielkim i trudnym do zniesienia, że aż grzech może zabić – pisze w opublikowanej niedawno książce luterański teolog Steven D. Paulson. Na ile to stwierdzenie jest prawdziwe i czy uprawnione jest stwierdzenie, że w teologii reformacyjnej na początku był grzech?

To jest trudne pytanie, jednak chciałbym nieco odwrócić akcenty. Pierwszym zadaniem teologii luterańskiej jest zwiastowanie orędzia o zbawieniu, więc także o przebaczeniu grzechów. Nie ma bowiem takiego grzechu, który nie mógłby być odpuszczony dzięki Chrystusowi. Na początku reformacji, czy prereformacji było pytanie Lutra o litościwego i miłującego Boga. W tym znaczeniu reformacyjna teologia jest wspaniałą opowieścią o tym, że żaden grzech nie ma już nad nami ostatecznej mocy.

W czasach, w których mowa o grzechu i ludzkich słabościach nie jest modna i to tak dalece, że duszpasterze czy nawet Kościoły starają się unikać tego terminu, m.in. z powodu jego postępującego niezrozumienia we współczesnym świecie, mówienie o pokucie jest ogromnie trudne. Grzech jest przecież wydarzeniem, od którego „wszystko się zaczęło”. W końcu wystąpienie Lutra, początkowo przeciwko nadużyciom związanymi z odpustami było protestem przeciwko nadużyciom związanym z rozumieniem pokuty i grzechu.

Jeżeli Kościół XXI wieku z zażenowaniem i oporami mówi o grzechu, to jest to istotny deficyt doktrynalny, katechetyczny i pastoralny. W perspektywie ekonomii zbawienia stwierdzenie ‘na początku był grzech’ jest nie tylko mocne, ale i słuszne, ponieważ bez grzechu nie potrzebne byłoby dzieło Bożego ratunku. Reformacja kładąc nacisk na pokutę, rozumiejąc ją, kompletnie nowatorsko w stosunku do tradycji antycznej i średniowiecznej, wpisuje refleksję o grzechu i odkupieniu w charyzmat Kościoła.

A na czym polega owa nowatorskość reformacji?

Przede wszystkim na tym, że Kościół wskazuje wiernym, że nie żyjemy za karę. U schyłku starożytności i na początku średniowiecza zaczęto specyficznie pojmować pokutę. Pokuta (łac. poenitentia), stała się po prostu punitetią, karą za grzechy. Nabrano błędnego przekonania, że Boga można jakoś ubłagać i wyrównać z Nim rachunki poprzez różnorodne ćwiczenia ascetyczno-pokutne: zadawanie sobie bólu, nękanie się głodem, wyrzeczenia seksualne, a nawet rezygnację z higieny osobistej. Wyraźnym świadectwem tej perspektywy są pisma Ojców Kościoła i średniowieczna literatura ascetyczna i hagiograficzna. Myślę, że na początku Czasu Pasyjnego warto przypominać sobie, że pokuta nie jest karą za to, że żyjemy, nie jest też karą za grzechy. Pokuta w rozumieniu ewangelickim, a konkretnie luterańskim, jest odmianą życia, myślenia, nastawienia – do Boga, siebie i drugiego człowieka. Na drugi plan schodzą uczynki, o których myślano, że są one sposobem prowadzącym do pozyskania Boga, czy też środkiem koniecznym dla zadośćuczynienia. Reformacja była zaprzeczeniem bankierskiej mentalności traktującej pokutę i zbawienie jako rachunek do zapłacenia. Istotne, że nieuniknionym kresem tego sposobu myślenia było koło ratunkowe w postaci drogi na skróty, którą otwierał wiernym kościelny odpust.

31 października 1517 roku Luter ogłasza 95 tez przeciwko nadużyciom związanym z odpustami. Spośród wszystkich tez najbardziej znana jest pierwsza: Gdy Pan nasz Jezus Chrystus mówi ‘pokutujcie’ to chce, aby całe życie chrześcijanina było pokutą. Powracamy do punktu wyjścia: czy luteranizm jest wyznaniem pesymistycznym skoro całe życie ma upływać pod znakiem pokuty? Ten obraz nam się jeszcze bardziej zaczerni, gdy dodamy do tego inne zasady luterańskiej antropologii: człowiek jest grzeszny i nie jest zdolny do dobrego, które mogłoby wpłynąć na jego zbawienie.

Całe życie powinno być pokutą i cały człowiek jest grzeszny – to są biblijne i teologiczne prawdy, z którymi dyskutować się nie da. Natomiast nie chodzi – jak podkreśliłem – o życie za karę. Przypomina mi się anegdota z życia wzięta, dawno temu ktoś mi powiedział, że tak bardzo lubi Wielki Post, bo ogromnie smakuje mu ‘zimna wódeczka pod wędzonego węgorza i sałatkę’. Był to z całą pewnością „szczery pokutnik”. Przestrzegał przepisów postnych, jadł w piątek rybę i popijał wstrętnym napojem. Sprawy diety są z punktu widzenia życia duchowego czymś drugorzędnym. Istotną rzeczą jest to, że chrześcijanin dzień po dniu żyje w obecności Pana Boga, jakby przechadzał się Jego obecności. Pokuta rozumiana po luterańsku to metanoia, całościowa przemiana duchowa i mentalna, radykalna egzystencjalna zmiana. W tej perspektywie, gdzie motywem wiodącym jest przyjaźń z Panem Bogiem, zwrócenie się ku Niemu, pokuta chrześcijańska przestaje być karą. Wynikiem tak rozumianej perspektywy pokutnej jest radość życia, płynąca ze spotkania z Panem Bogiem i z otwartości na drugiego człowieka.

Ale z drugiej strony, jeśli powrócimy do tej pesymistycznej antropologii, to czy nie jest to właśnie tak, że ta perspektywa jest realna i to realna do bólu bez sztucznych ozdobników? Może właśnie trzeba ten grzech uczynić tak wielkim, tak ogromnym i trudnym do zniesienia, aby tym bardziej docenić radość odkupienia pochodzącego spoza nas?

Fakt teologiczny i antropologiczny grzechu oraz tego, co zniszczył w naturze ludzkiej jest czymś niezaprzeczalnym. Jednakże jako chrześcijanie nie możemy poprzestawać tylko na tym, że grzech się wydarzył. Chrześcijaństwo jest perspektywą, która ukierunkowuje nas jednak ku pewnej przyszłości, dynamiki i zmiany. Ewangelia mówi o grzechu jako fakcie, ale zwiastuje przede wszystkim prawdę o odkupieniu dokonanym przez Chrystusa. Przedmiotem Dobrej Nowiny jest zbawienie, a więc wolność od grzechu, a także jego konsekwencji, w tym śmierci rozumianej nie tylko fizycznie, ale również mentalnie, duchowo, czy nawet mistycznie. Grzech wywiera swoje piętno i przygniata swoim ciężarem, ale jeśli przysłania Chrystusa i radość Paschy – to mamy już czarną duchową rozpacz. Paradoksalnie, nasz grzech oglądany w perspektywie wydarzeń Wielkiego Piątku nie stanie się mniejszy, tylko jeszcze większy. Mimo to chrześcijańska radość nie zostanie stłumiona, a wybuchnie ze zdwojoną siłą, ponieważ Chrystus i jego zbawienie jest faktem, w którym mamy udział dzięki zasługom Jezusa i łasce Bożej.

Mówiliśmy o zmianie myślenia, czym jest pokuta w reformacji, ale co się konkretnie zmieniło w praktyce pokutnej w tym czasie?

Zmieniło się kilka ważnych rzeczy. Po pierwsze: tradycja reformacji sprzeciwiła się postanowieniom IV Soboru Laterańskiego, które siłą inercji trwają do dziś w sakramentalnej dyscyplinie Kościoła rzymskokatolickiego – raz w roku należy się spowiadać i przyjmować Komunię Świętą w okresie Wielkanocy. Determinanty zawarte w kanonach soborowych istnieją w katechizmach tego Kościoła do dziś i nakazują: rachunek sumienia, szczerą spowiedź ze wszystkich grzechów. Tutaj reformacja dokonuje zmiany, negując konieczność wyszczególnienia wszystkich grzechów popełnionych od ostatniej spowiedzi. Dla reformatorów ważną rolę odgrywa perspektywa antropologiczna i duszpasterska –człowiek mógł odnaleźć ukojenia, gdyż wciąż męczyła go myśl, że jakieś grzechy mogły zostać pominięte, przeoczone, zapomniane. Luter wskazywał tutaj na świadectwo Pisma: grzechy moje – któż je poznać może? Inną perspektywą reformacji jest dowartościowanie alternatywnych form pojednania z Panem Bogiem, znanych i niegdyś praktykowanych w Kościele. Reformacja opowiedziała się za powrotem do szerszej perspektywy: nie odrzucając spowiedzi usznej doceniła zarzuconą w późnym średniowieczu spowiedź powszechną jako równoważną formę pojednania z Bogiem i przygotowania się do Wieczerzy Świętej.

Spowiedź powszechna nierzadko przedstawiana jest jako wynalazek Reformacji i droga na skróty…

To jest nieprawda. Spowiedź powszechna istniała od dawna w Kościele. Do dziś jako formuła spowiednia istnieje w formularzu mszalnym Kościoła rzymskokatolickiego, ale także w liturgii nabożeństwa Słowa Bożego w Kościele Ewangelicko-Augsburskim. Następujące po spowiedzi powszechnej (Confiteor) modlitwy Indulgentiam i Miseratur to nic innego, jak dawne formuły absolucji – rozgrzeszenia. W XIII wieku św. Tomasz z Akwinu zdewaluował skuteczność spowiedzi powszechnej, opowiadając się za formą dialogu penitent kapłan.

Z jakiego powodu?

Dystynkcje średniowieczne bardzo ściśle zaczęły rozdzielać grzechy ciężkie i lekkie. Tomasz, a po nim również inni twierdził, że formuła spowiednia Confiteor może być skutecznie stosowana tylko do grzechów lekkich. Mało kto jednak wie, że z braku księdza uznawał Akwinata za dopuszczalną spowiedź (wyznanie win) przed osobą świecką. Jednakże jej charakter uważał za niedoskonały, gdyż brakowało tu istotnego aktu rozgrzeszenia, którego udzielić mógł wyłącznie kapłan. Mamy więc, w przypadku reformacji do czynienia nie z wynalazkiem, a docenieniem i restauracją starej tradycji kościelnej. W kontekście spowiedzi ważna jest jeszcze inna kwestia, a mianowicie spowiedź jako pieczęć kościelności. Zarówno Luter, jak i Melanchton nigdy nie odmawiali kościelności Kościołowi Rzymskiemu. Marcin Luter zdecydowanie oponował przeciwko przyznaniu kościelnego i chrześcijańskiego charakteru tym wspólnotom reformacyjnym, które zaprzestały praktyki spowiedniej. Na Boże Narodzenie 1521 prof. Andrzej Bodenstein (Karlstadt) odprawił w Wittenberdze (pod nieobecność Lutra) pierwsze zreformowane nabożeństwo: bez ofiarowania, po niemiecku, z komunią pod dwiema postaciami i bez uprzedniej spowiedzi. Luter, powróciwszy do miasta, gwałtownie się temu sprzeciwił. W 1522 roku opublikował traktat Formula Missae et Communionis. Ma on kluczowe znaczenie dla poznania luterańskiej nauki spowiedniej zarówno w wymiarze liturgicznym, jak również w znaczeniu pastoralnym. Autor traktuje o spowiedzi jako koniecznym warunku przygotowania wiernych, którzy chcą przystąpić do sakramentu Wieczerzy Pańskiej

Czy w praktyce spowiedniej Kościoła luterańskiego powstawały jakieś nadużycia?

Owszem. Fakt, że posługujemy się głównie spowiedzią powszechną, że odeszliśmy w XVII wieku od spowiedzi usznej ma swoje wyjaśnienie historyczne i „ekonomiczne”. Gdy Luter zakwestionował ofiarniczy charakter mszy pozbawił kler podstawy dochodu, stypendiów mszalnych. Oto zamówiona msza niczego już nie sprawia, nie jest skuteczną ofiarą, która pomoże wyciągnąć dziadka z czyśćca. Zredukowanie nabożeństw do niedzieli i większych świąt też zrobiło swoje. W związku z powyższym księża luterańscy zaczęli szukać dochodów w innymi miejscu domagając od wiernych opłat za sprawowanie posługi spowiedniej. Przykładem takiej kontrowersji był niemiecki spór o wolny wybór formy spowiedzi, który zakończył się w Berlinie w 1698 roku. Wierni wymogli na władzach zmianę formy spowiedniej z indywidualnej na zbiorową.

W ostatnich latach obserwuje się w niektórych Kościołach luterańskich na całym świecie odrodzenie spowiedzi usznej. Warto tutaj przytoczyć słowa Lutra, który powiedział: Jeśli wzywam was do tego, abyście poszli do spowiedzi, to nie robię nic innego jak apeluję do was, abyście byli chrześcijanami. Czy zapomnienie tej formy spowiedzi nie pozbawiło Kościół luterański, w tym Kościół w Polsce, ważnego instrumentu duszpasterskiego, szczególnie w tak zindywidualizowanym świecie?

Powrót spowiedzi usznej jest znakiem czasu, pokazującym duchowe potrzeby człowieka, który być może czuje się w społeczności wiernych anonimowy, a potrzebuje szczególnego, osobistego pocieszenia i wsparcia w indywidualnym kontakcie i dialogu ze swoim duszpasterzem.

W Wittenberdze w kościele NMP znajduje się słynny Ołtarz Reformacyjny. Na jednym ze skrzydeł widzimy Pomeranusa, czyli ks. Johannesa Bugenhagena, reformatora Pomorza i Danii oraz spowiednika Lutra, który sprawuje Władzę Kluczy. Kiedy spojrzymy na luterańskie księgi wyznaniowe i klasyczną teologię ewangelicką jest mowa o dwóch sakramentach. Jeśli natomiast zerkniemy na Apologię Konfesji Augsburskiej mamy już trzy sakramenty: chrzest, spowiedź i Komunię Świętą. Wiadomo, że Sobór Laterański IV ustalił tę liczbę na siedem. Czy zatem żartobliwe stwierdzenie, że w Kościele luterańskim jest 2,5 sakramentów jest zasadne? Czy pokuta jest sakramentem, bo co do tego, że jest to czynność sakramentalna to nie ma wątpliwości.

Nam luteranom w uznaniu pokuty jako sakramentu stoi przede wszystkim niepogodzenie się z własnym dziedzictwem, jakim jest teologiczna spuścizna Kościoła Łacińskiego, w tym również tradycja scholastyczna. Jest to problem ewangelickiej definicji sakramentu. A jest nim czynność kościelna, złączona ze Słowem Bożym, ustanowiona przez Chrystusa, której towarzyszyć muszą znaki materialne oraz obietnica łaski Bożej. Nic zatem, co ma charakter niematerialny nie może być sakramentem. Innymi słowy spowiedź sakramentem nie jest, bo nie zawiera żadnego materialnego znaku. Bez wątpienia teologom luterańskim w XVII w. zabrakło pewnej subtelności.

Ale czy ta materia nie odzwierciedla w pewien sposób realności wydarzenia Wcielenia Syna Bożego?

Być może, natomiast obecność grzechu w świecie jest czymś tak przerażającym i destrukcyjnym, że musimy poradzić sobie z tym również na sposób niematerialny. Myślę, że rację ma Akwinata, sugerując, że materią sakramentu spowiedzi jest wyznanie grzechów (confessio), uznanie przed Bogiem, że jesteśmy grzeszni, a jego formą słowa absolucji. Formuła Absolucji to przecież żywa ewangelia – zwiastowanie łaski Bożej. Nie zapominajmy, że jest to liturgiczna czynność Kościoła, będąca spełnieniem nakazu i obietnicy Chrystusa, który mówi: „Którymkolwiek grzechy odpuścicie są im odpuszczone”. Rozgrzeszenie jest Bożym działaniem, które jest w stanie zniszczyć grzech, zetrzeć w pył i puch ludzką dumę. To spotkanie ze Słowem Bożym, które działa, bo jest silniejsze od naszego grzechu. Czy pokuta jest sakramentem? Możemy ten problem roztrząsać w nieskończoność. Dla mnie osobiście liczba sakramentów jest czymś akcydentalnym.

Owo napięcie pozostaje, jest niejako wpisane w luteranizm, skoro w Księdze Zgodyznalazła się zarówno Konfesja Augsburska, jak i jej Apologia.

Luter nigdy nie powiedział ostatniego słowa ws. spowiedzi. Miał różne poglądy na ten temat na różnych etapach swojej działalności. Tak samo Filip Melanchton. W zależności wydania Loci communes będziemy mieli do czynienia z opcją na rzecz sakramentalnego charakteru spowiedzi, a szczególnie absolucji. Na szczęście nie mamy Urzędu Nauczycielskiego Kościoła i cieszymy się wolnością poszukiwań teologicznych.

Na czym polega Władza Kluczy w Kościele luterańskim?

Władza Kluczy ma biblijne uzasadnienie. Chrystusowy nakaz powiada: „Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są zatrzymane.” (J 20,21-23). I dalej: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (Mt. 18,18). Pierwszym i zasadniczym znaczeniu jest to nakaz Chrystusa skierowany do wszystkich chrześcijan, bowiem każdy realizuje Boże zlecenie posłuszny słowom Modlitwy Pańskiej „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.” Gotowość przebaczenia grzechów bliźniemu – winowajcy jest partycypacją Ludu Bożego we władzy kluczy. W sposób szczególny potestas clavium przynależy do urzędu duchownego. Jest to obok zwiastowania Słowa Bożego i sprawowania sakramentów funkcja ściśle związana ze sprawowaniem absolucji, a więc władzą odpuszczenia grzechów. I na koniec, żeby nie było tak radośnie – Władza Kluczy jest także funkcją napominania. Ksiądz zwiastując odpuszczenie grzechów ma również za zadanie po bratersku przypominać, że grzechy są zatrzymane tym wszystkim, którzy nie chcą pokutować.

Dziękuję za rozmowę.

***

Paweł Matwiejczuk – (ur. 1976) – historyk Kościoła, muzealnik, autor rozprawy doktorskiej „Spowiedź: jej historia i interpretacja w Księgach Wyznaniowych Kościoła Luterańskiego” przygotowanej na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej pod kierunkiem prof. Janusza Maciuszko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *