75 lat Stuttgarckiego Wyznania Winy

75 lat temu przedstawiciele Ewangelickiego Kościoła Niemiec (EKD) sformułowali tzw. Stuttgarckie Wyznanie Winy uznawane za jeden z kamieni milowych w procesie przepracowywania odpowiedzialności niemieckiego ewangelicyzmu za uwikłanie w zbrodniczy system III Rzeszy. Jednak ani 75 lat temu, ani teraz dokument ten nie był oceniany tylko pozytywnie. Narosła wokół niego narracja unika tematów trudnych wpisanych w kontekst jego powstania i jego późniejsze oddziaływanie.

20 października 2020, Redakcja

Pod koniec sierpnia 1945 roku przedstawiciele różnych, ewangelickich Kościołów krajowych doprowadzili w Treysa do powołania Rady Ewangelickiego Kościoła Niemiec (EKD), która z kościelno-prawnego punktu widzenia poprzedziła ukonstytuowanie się samego EKD (więcej na ten temat tutaj). Żmudny proces odbudowy struktur kościelnych nie mógł się odbywać samoistnie, choćby z samego faktu, iż był nadzorowany przez władze zachodnich państw alianckich. Do tego dochodziła kwestia ‚umiejscowienia‘ niemieckiego protestantyzmu w powojennej rzeczywistości europejskiego i globalnego chrześcijaństwa, a w szczególności ruchu ekumenicznego, którego szybki rozwój zatrzymała właśnie II wojna światowa rozpętana przez Niemców.

Starania ekumeniczne, których zwieńczeniem było powstanie Światowej Rady Kościołów w Amsterdamie (ŚRK, 1948), nie mogły przejść obojętnie wobec sytuacji niemieckiego protestantyzmu, który przed dojściem Hitlera do władzy, był aktywnym i jednym z kluczowych uczestników ruchu ekumenicznego. Bardzo szybko po powstaniu Rady EKD jej przedstawiciele podjęli próbę ponownego włączenia niemieckiego ewangelicyzmu w ekumeniczny krwiobieg. Zresztą, obserwatorzy rodzącej się w bólach ŚRK obecni byli w Treysa w charakterze obserwatorów, a to, co zobaczyli przekazali odpowiednim organom w Genewie, która miała stać się później siedzibą władz ŚRK.

Nieco ponad dwa tygodnie po zgromadzeniu założycielskim Rady EKD w Treysa doszło do jej pierwszego spotkania. Odbyło się ono w Stuttgarcie z udziałem liderów światowej ekumenii z krajów protestanckich. Jednak już wcześniej wysyłano sygnały, że nie ma mowy o powrocie Niemców do ruchu ekumenicznego zanim nie wypowiedziane zostaną słowa, po których przedstawiciele Kościołów będą mogli bez większych obaw zarekomendować w swoich krajach i wspólnotach otwarcie ekumenicznych drzwi dla niedawnych oprawców. Do Stuttgartu – oprócz reprezentantów EKD – przyjechali przedstawiciele Kościołów ewangelickich i anglikańskich ze Szwajcarii, Francji, Holandii, USA i Wielkiej Brytanii.


Spotkanie u św. Marka

Do spotkania doszło 18 października 1945 roku w kościele św. Marka. EKD reprezentował ks. Martin Niemöller, jeden z liderów Kościoła Wyznającego, a od 1947 roku prezydent Ewangelickiego Kościoła Hesji Nassau, a w czasach III Rzeszy ‘osobisty więzień Hitlera’. Niemöller powiedział do ekumenicznej delegacji: „Drodzy Bracia z ekumenii, wiemy, że poszliśmy z naszym narodem złą drogą, która uczyniła nas jako Kościół współwinnymi losu całego świata. Będziemy nieść tę winę jeszcze w długiej perspektywie.”

Delegacja ekumeniczna odpowiedziała: „Usłyszeliśmy wasze słowa, wierzymy wam, ale prosimy was, ażebyście wyrazili to również na piśmie”.

Tak też się stało. 18 października tekst wyznania win został przyjęty, a 19 października 1945 r. opublikowany. Do historii przeszedł jako Stuttgarckie Wyznanie (Oświadczenie) Winy (Stuttgarter Schulderklärung) lub po prostu Wyznanie Winy (Schuldbekenntnis). Autorami tekstu, który jest właściwie kompilacją wcześniejszych i osobistych świadectw, byli: berliński biskup Otto Dibelius, luterański duchowny ks. Hans Christian Asmussen oraz ks. Martin Niemöller.

Najczęściej przytaczanym fragmentem dokumentu są słowa:

Z naszego powodu spadło ogromne nieszczęście na wiele narodów i krajów. To, o czym często świadczyliśmy naszym wiernym, wyrażamy teraz w imieniu całego Kościoła: przez wiele lat walczyliśmy w imieniu Jezusa Chrystusa przeciwko duchowi, który urzeczywistniał się w okrutny sposób w narodowo-socjalistycznym rządzie przemocy; tym niemniej oskarżamy się, że nie wyznawaliśmy zbyt odważnie, że nie modliliśmy się bardziej żarliwie, że zabrakło nam radosnej wiary i że nie miłowaliśmy płomienną miłością.

Jednak o ile zagranicą Stuttgarckie Wyznanie Win odebrano pozytywnie i niejako z ulgą, o tyle w samych Niemczech rozpętała się awantura – zarówno w Kościele, jak i w społeczeństwie.

W różnych Kościołach ewangelickich dochodziło do masowych protestów – krytyczne uwagi i listy protestacyjne formułowali biskupi, regionalni superintendenci, proboszczowie parafii, ale także rady parafialne i pojedynczy, wpływowi ludzie Kościoła. Pisano o zdradzie, poniżeniu narodu i bezprawiu. Były jednak głosy, które stanęły w obronie dokumentu ze Stuttgartu, choć nawet przychylni tekstowi komentatorzy podkreślali, że tekst jest zdecydowanie za słaby i jest elementem ‘kościelnego wypierania win’. Swoje pięć groszy dorzucił jeden z największych teologów protestanckich XX wieku – Karl Barth, który pochodził wprawdzie ze Szwajcarii, ale z racji wieloletniej pracy akademickiej w Niemczech, posiadał również niemieckie obywatelstwo.


Słowo do Niemców i awantura o winę kolektywną

Karl Barth dość pozytywnie odniósł się do stuttgarckiego tekstu, choć wspominał, że choć pisany w innych okolicznościach niż Deklaracja z Barmen (1934), powtarza on jej zasadniczy błąd, a dotyczący milczenia na tematy zagłady Żydów.

2 listopada 1945 roku, a więc dwa tygodnie po publikacji Stuttgarckiego Wyznania Winy, Karl Barth wygłosił przed 1500 słuchaczami referat w Stuttgarcie, a stało się tak na zaproszenie wirtemberskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Mowa zatytułowana „Słowo do Niemców” (Ein Wort an die Deutschen) odbiła się szerokim echem, a sam Barth z rozczarowaniem mówił później, jak Niemcom trudno zmierzyć się ze swoją winą.

Barth wyjaśnił słuchaczom szwajcarski dystans wobec Niemców, przekonując, że jego rodacy zawsze starali się rozróżniać między swastyką a Niemcami, a wśród Niemców między ‘nazistami i innymi’, mówił o otwartych sercach Szwajcarów, co ci potwierdzili (włączając w to Bartha) zarówno po pierwszej, jak i po drugiej wojnie światowej organizując gigantyczną pomoc humanitarną. Barth jednak nie poprzestał na serdecznościach i wezwał Niemców do pokuty i nawrócenia, przestrzegając: „Chodzi o to, aby każdy Niemiec dziś, ale naprawdę dziś, nigdy już nie pozwolił sobie na upadek, nigdy już nie powiedział sobie ‘nie’, ale ‘tak’, a tego niemiecki naród nie uczynił: nie powiedział sobie ‘tak’, ale powiedział ‘nie’, gdy oddał się w ręce Adolfa Hitlera (…) Niemiecki rozsądek oznaczałby dziś przede wszystkim zaprzestanie szumnego lamentu i oskarżeń wobec innych, nawet jeśli miałyby istnieć ku temu dobre powody (…) Niemiecki rozsądek polegałby na tym, że bez ogródek i jakichkolwiek zastrzeżeń wypowiedziane by zostały słowa: ‘Co nas obchodzą inni? Ano to, że my, w tym złym śnie, w którym się znaleźliśmy, rozpoczęliśmy coś, co wpierw pochłonęło niezliczone ofiary, a na koniec spadło na nas!

Wątek ‘niemieckiego rozsądku’, a właściwie trzeźwości umysłu (Nüchternheit) przewija się przez cały listy i choć mocny w swej wymowie, dawał Niemcom nadzieję na moralne odrodzenie. Reakcje Niemców na Stuttgarckie Wyznanie Winy niezbyt optymistycznie nastroiły szwajcarskiego teologa. Barth podkreślał w prywatnych listach, ale też w publicznych przemowach, że Niemcy wciąż szukają usprawiedliwienia, pomniejszenia swej winy. Mógł jednak liczyć na zrozumienie i wsparcie ks. Martina Niemöllera. To jemu napisał, że komentarze, jakie do Stuttgarckiego Wyznania Winy dodają niektórzy przedstawiciele Kościoła, wywołują „fatalny posmak przypadkowości i tymczasowości” wyznania win.


Początek trudnej drogi

Stuttgarckie Wyznanie Winy rozpoczęło również teologiczną debatę na temat winy kolektywnej, odpowiedzialności jednostki, społeczeństwa i Kościoła. Znany ewangelicki teolog Helmut Thielecke, również ważna postać Kościoła Wyznającego, sprzeciwił się mówieniu o kolektywnej winie Niemców, a apelował by mówić o współodpowiedzialności. Przekonywał, że przecież Zachód nie zdystansował się radykalnie od Hitlera, gdy ten w 1933 roku przejął władzę i ma udział w jego smutnym triumfie w latach 30. Słowa Thielecke’go, podobnie jak innych teologów, przez lata, a nawet dziesięciolecia były dość popularną narracją ludzi Kościoła, szczególnie tych, którzy zamieszkiwali niegdyś obszary przyznane po wojnie Polsce i Czechosłowacji.

Barth i Niemöller nie zadowolili się Stuttgarckim Wyznaniem Winy i wobec oporu znacznej części starej-nowej elity nowo powstałego EKD, wystąpili z inicjatywą kolejnego tekstu, który niejako dopowiadał, uzupełniał i wzmacniał zdania sformułowane w Stuttgarcie, pokazując jednocześnie konkretne przykłady zaangażowania Kościoła ewangelickiego w budowę śmiercionośnej ideologii narodowego socjalizmu – chodzi o tzw. Słowo z Darmstadt (Darmstädter Wort), które powstało w 1946 roku  i zasługuje na osobne omówienie. Warto wspomnieć jedynie, że EKD nie uznało tego dokumentu za własny.

Współczesna teologia ewangelicka nieco inaczej, bo z większego dystansu historycznego i wsparta zmianami, jakie zaszły szczególnie dzięki tzw. teologii po Auschwitz z lat 70. XX wieku, w sposób bardziej zróżnicowany i krytyczny podchodzi do Stuttgarckiego Wyznania Win. Nie oznacza to w żadnym razie odrzucenia, ale po prostu odbrązowienie tekstu, za którym stało przecież niewielkie grono – rzec można – proroków, których słowa nie wywołują dziś już większych kontrowersji, a raczej respekt.

Westfalski teolog ewangelicki ks. prof. Martin Greschat (1934-2017) ocenił, że stwierdzenie „przez wiele lat walczyliśmy w imieniu Jezusa Chrystusa przeciwko duchowi, który urzeczywistniał się w okrutny sposób w narodowo-socjalistycznym rządzie przemocy” to ubarwianie przeszłości. – To nie jest tak – pisał Greschat- że te słowa są nieprawdziwe, ale są po prostu wypieraniem winy. Już na pierwszy rzut oka pojawiają się wątpoliwości, gdy czyta się, iż ‚nie wyznawaliśmy zbyt odważnie, że nie modliliśmy się bardziej żarliwie, że zabrakło nam radosnej wiary i że nie miłowaliśmy płomienną miłością’. Takie słowa – kontynuował Greschat – mogłyby paść na każdym nabożeństwie w tym sensie, że po prostu wszyscy jesteśmy grzesznikami i nie jesteśmy doskonali, a to wszystko idzie w kierunku pewnej bagatelizacji – pisał.

Inni teolodzy wskazują, że Stuttgarckie Wyznanie Winy jest symptomem niemieckiej mentalności powojennej i też świadectwem tego, jak Niemcy (nie) radzili sobie z winą. Jednakże także krytycy dokumentu podkreślają, że tekst rozpoczął proces refleksji i stopniową przebudowy teologicznej architektury, szczególnie w odniesieniu do winy, grzechu, etyki i wreszcie odpowiedzialności wobec Żydów, o których w tekście nie ma ani słowa. Dopiero po latach przyszedł czas mówienia o teologii szoah, o odpowiedzialności na różnych poziomach wiary i teologii.

Stuttgarckie Wyznanie Winy, szczególnie jeśli czytane jest ze Słowem z Darmstadt, ale też z uwzględnieniem wszystkich kontrowersji, stanowi ważny tekst długiej drogi wyznawania win, przebaczenia i pojednania. Na tej drodze pojawiło się później wiele innych działań, na które nie bez dumy mogą powoływać się dziś ewangelicy (także polscy), a mianowicie Memorandum Wschodnie (Ostdenkschrift) i inne teksty – jak choćby list polskich biskupów rzymskokatolickich do niemieckich braci w urzędzie – które wyrastają z refleksji zasadzonej właśnie w Stuttgarckim Wyznaniu Winy.


Wspomnienie w 75. rocznicę w Niemczech i w Polsce

Ewangelicki Kościół Niemiec uczcił 75-lecie Stuttgarckiego Wyznania Winy nabożeństwem w historycznym kościele św. Marka. Nabożeństwo prowadził biskup krajowy Ewangelickiego Kościoła Wirttembergii Frank July, a kazanie wygłosił bp Heinrich Bedford-Strohm, prezes Rady EKD oraz zwierzchnik Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Bawarii. – Stuttgarckie Wyznanie Winy jest czymś więcej niż liturgicznym ‘mea culpa, ale wyrazem egzystencjalnej ciemności, którą autorzy tekstu zastępczo wyrazili za wielu z powodu otchłani lat III Rzeszy. Wyznawanie, modlitwa, wiara i miłość – wyznawali autorzy, w tym wszystkim zawiedliśmy.

Bp Bedford-Strohm podkreślił jednocześnie, że wspomnienie Stuttgarckiego Wyznania Winy nie może mieć miejsca bez wymienienia jego deficytów, którym było przede wszystkim wyraźne wypowiedzenie winy wobec Żydów. – 75 lat wobec przeszłości i popełnionych czynów są niczym, jedynie jak powiew wiatru – dodał bawarski biskup.

O 75. rocznicy Stuttgarckiego Wyznania Winy wspomniał również Biskup Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce ks. Jerzy Samiec – 75 lat temu przedstawiciele EKD wyznali w Stuttgarcie współodpowiedzialność Kościoła za czasy III Rzeszy. Te słowa nie były łatwe, ale też nie wszystko rozwiązały. Były trudnym początkiem trudnej pracy pojednania, która wciąż trwa – napisał Biskup Kościoła.

Słowa pozdrowienia z okazji 75. rocznicy Stuttgarckiego Wyznania Winy przesłał do EKD p. o. sekretarza generalnego Światowej Rady Kościołów o. Ioan Sauca.


>> Polski tekst Stuttgarckiego Wyznania Winy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *