Reformowany papież, teolog, partyzant i kochanek – Karl Barth

Reformowany papież, czerwony pastor, ojciec protestanckiej teologii XX wieku – to tylko niektóre określenia nadawane Karlowi Barthowi zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników. Życie Bartha to jakby podręcznik dziejów protestanckiej teologii XX wieku – od kryzysu teologii liberalnej, poprzez narodziny teologii dialektycznej, a skończywszy na radykalnym sprzeciwie wobec nazizmu i jakiejkolwiek próbie podporządkowania misji Kościoła czemukolwiek innemu niż Ewangelii.

24 kwietnia 2019, Redakcja

Reformowany papież, czerwony pastor, ojciec protestanckiej teologii XX wieku – to tylko niektóre określenia nadawane Karlowi Barthowi zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników. Życie Bartha to jakby podręcznik dziejów protestanckiej teologii XX wieku – od kryzysu teologii liberalnej, poprzez narodziny teologii dialektycznej, a skończywszy na radykalnym sprzeciwie wobec nazizmu i jakiejkolwiek próbie podporządkowania misji Kościoła czemukolwiek innemu niż Ewangelii. Barth nie był teologiem chętnie wstępującym na piedestał, choć przez wielu mu współczesnych stawiany był na cokół jeszcze za życia.

W życiu i twórczości teologicznej zarzucano mu naiwność i biblicyzm, ale i narcystyczną chęć niszczenia sprawdzonego porządku. Gdy nastała chwila próby szedł pod prąd i to tak mocno, że nawet jego stronnicy nieufnie patrzyli na „zbyt radykalne” poczynania szwajcarskiego teologa. W życiu prywatnym był Barth osobą żyjącą na krawędzi, stąpającym po stromych ścianach powszechnie przyjętej moralności – przez prawie 40 lat żył pod jednym dachem z dwiema kobietami: żoną Nelly i kochanką Charlotte von Kirschbaum, relację z którą nazywał wspólnotą wynikającą z potrzeby (Notgemeinschaft). Jaki był Karl Barth? Jakie znaczenie ma jeszcze dziś?

Teolog z dobrego domu

Właściwie życiorys Bartha mógłby stać się fabułą dla mieszczańskiej idylli ze starannie zaplanowaną karierą, świętym spokojem i gwarantowanymi dochodami w neutralnej Szwajcarii. Warunki ku temu miał doskonałe – pochodził z rodziny pastorskiej z mocnym zacięciem teologicznym. Jego ojciec Johann Friedrich Barth był reformowanym duchownym i teologiem, który studiował u najlepszych teologów ówczesnego, niemieckojęzycznego protestantyzmu. Był wykładowcą teologii Nowego Testamentu w Ewangelickiej Akademii dla Kaznodziejów w Bazylei, a później objął stanowisko naukowe w Bernie po znanym teologu Adolfie Schlatterze. Barth senior i jego małżonka Katharina Sartorius, pochodząca również z domu o tradycjach pastorskich, byli pietystami.

Karl Barth przyszedł na świat 10 maja 1886 roku i został ochrzczony przez swojego dziadka ks. Karla Achillesa Sartoriusa. Miał czwórkę rodzeństwa: Petera, Heinricha, Gertrudę i Katharinę, która nie dożyła wieku dorosłego. Po ukończeniu szkoły średniej Barth rozpoczął studia teologiczne w Bernie – na zajęcia ze wstępu do teologii ewangelickiej uczęszczał do swojego ojca, a w wolnych chwilach zaczytywał się dziełami Friedricha Daniela Scheleiermachera, uznawanego za ojca nowożytnej i liberalnej teologii protestanckiej.

Pierwszą pracą teologiczną Bartha był tekst z 1905 roku poświęcony religii starych Indii. Zgodnie z panującym wówczas zwyczajem dość częstej zmiany miejsca studiów, Barth przeniósł się z Berna do Berlina (1906/1907).

Właściwie chciał iść do Marburga, ale ponieważ ojciec uznał, że Marburg jest zbyt radykalny w swoich liberalnych poglądach, młodego Bartha wysłano do Berlina, gdzie chodził na wykłady m.in. do Adolfa von Harnacka, jednego z najwybitniejszych historyków Kościoła i dogmatów XX wieku i jednej z kluczowych postaci teologii liberalnej. Po rocznym pobycie w Berlinie Barth powrócił do Berna, ale nie zabawił tam długo – między Barthem a pewną kobietą wywiązał się romans, który nie znalazł akceptacji rodziców. Postanowili więc wysłać Karla do Tybingi, a stamtąd Barth udał się do wymarzonego Marburga. Tam poznał najsłynniejszych teologów ewangelickich ówczesnej epoki – Wilhelma Herrmanna, luteranina z pietystycznym zacięciem, który zgromadził wokół siebie grono studentów, w tym Karla Bartha i Rudolfa Bultmanna. Sam Herrmann – podobnie jak Harnack – był uczniem znanego teologa Albrechta Ritschla. Karl Barth nie pozostawał bezkrytyczny wobec twórczości mistrza krytykowanego przez przedstawicieli teologii liberalnej za zbyt wąskie postrzeganie zagadnień teologicznych. Zachowała się ciekawa wypowiedź Bartha o Herrmannie, która rzuca światło na późniejszą twórczość szwajcarskiego teologa:

Porządna teologia musi być jednostronna. Nie powinno się podejmować prób stosowania małych dawek, w przeciwnym razie skończymy na teologii aptekarskiej.

Wymarzony Marburg

W Marburgu Barth poznał Martina Radego, kolejnego teologa, który zaważy na jego karierze. Rade był zaangażowanym politycznie intelektualistą, który łączył pracę naukową z mandatem poselskim i działalnością wydawniczą. Również w Marburgu Barth nawiązał znajomość ze wspomnianym już Rudolfem Bultmannem, z którym – mimo różnic – utrzymywał do końca życia dobre relacje. Rade dostrzegając talent Bartha zaproponował mu pracę w czasopiśmie Die christliche Welt promującym myśl teologii liberalnej w duchu Ritschlowskim. Barth był odpowiedzialny za czytanie nadsyłanych tekstów, korekty i kontakt z autorami, parokrotnie był też wydawcą pojedynczych numerów. Dla młodego teologa było to ogromne wyróżnienie, gdyż teksty przesyłali autorzy z pierwszej półki. Po latach Barth wspominał, że był pierwszym czytelnikiem i cenzorem tekstów Hermanna Gunkela i Ernesta Troeltscha – i to on odpowiadał za ostateczny kształt publikowanych artykułów. W Marburgu Barth poznał również Eduarda Thurneysena, tak jak on szwajcarskiego studenta teologii, a później jego najlepszego przyjaciela oraz jednego z ważniejszych teologów i duchownych w Szwajcarii.

W tym czasie Barth był gorącym zwolennikiem teologii liberalnej czerpiącej garściami ze zdobyczy analizy historyczno-krytycznej i z góry traktującej teologów o bardziej ortodoksyjnym i pietystycznym zabarwieniu. Barth opublikował nawet tekst, w którym postawił tezę, że „nowoczesnemu teologowi” jest trudniej wierzyć niż tym, którzy ignorują zdobycze współczesnej teologii, filozofii i innych dyscyplin wpływających na postrzeganie religii. Teza, wobec której się później dystansował, wywołała konflikt z ojcem, jednak relacje szybko uległy poprawie. W listopadzie 1908 został ordynowany na duchownego reformowanego w katedrze berneńskiej przez… swojego ojca. Prof. Herrmann zaproponował Barthowi otwarcie przewodu doktorskiego i karierę naukową pod swoją opieką, ale Barth ofertę odrzucił i postanowił poświęcić się duszpasterstwu.

Śladami Kalwina…

Pierwsza placówka duszpasterska Bartha była niezwykle eksponowana. W ramach zastępstwa skierowano nowo ordynowanego duchownego do niemieckojęzycznego zboru w Genewie, gdzie przebywał przez rok. Nabożeństwa odprawiał w małej kaplicy obok katedry św. Piotra. Kaplica, a właściwie Audytorium Kalwina, w której kazania wygłaszał nie tylko Jan Kalwin, ale także Teodor Beza i szkocki reformator John Knox. W tym czasie Barth był odpowiedzialny za nabożeństwa i prowadzenie zajęć konfirmacyjnych. Nie zaniedbywał też nauki – intensywnie zajmował się studiowaniem dzieł Kalwina, Lutra i Zwingliego i jak sam przyznawał w listach do przyjaciół, nie mógł oderwać się od dzieł teologów, szczególnie Kalwina, który w znacznej mierze ukształtował teologiczne myślenie Bartha. Nie bez powodu nad biurkiem Bartha – mimo częstych zmian miejsc zamieszkania – wisiały dwa portrety – wizerunek Kalwina Wolfganga Amadeusza Mozarta, którego muzykę cenił najbardziej. Później kolekcję powiększył o kopię słynnego obrazu Matthiasa Grünewalda „Ukrzyżowanie”.

Również na czas genewski przypadają dwa ważne wydarzenia w życiu Bartha – tutaj rozpoczyna się szczególne zainteresowanie teologa Listem do Rzymian i tutaj poznaje swoją przyszłą żonę, Nelly, która była jego konfirmantką. Wkrótce Barth oświadczył się 18-letniej Nelly Hoffmann, która podzielała teologiczne i muzyczne zainteresowania narzeczonego.

W czerwcu 1911 roku Barth pożegnał się z Genewą i objął pierwszą, w pełni samodzielną placówkę – parafię w robotniczej miejscowości Safenwil. Po wysłuchaniu jego próbnego kazania, członkowie zboru zaakceptowali nowego proboszcza, którego w urząd wprowadził ojciec.

Czerwony ksiądz

Czas spędzony w Safenwil to okres intensywnych studiów nad dziełami Kalwina, ale też społeczne zaangażowanie Bartha. W miejscowości znajdowała się manufaktura włókiennicza, w której robotnicy – zdecydowana większość jego parafian – pracowali po 12 godzin dziennie. Barth starał się często przebywać z parafianami i znał ich problemy. Zaangażował się w walkę o ich prawa, co od razu spotkało się z podejrzeniami o sprzyjanie komunizmowi i rozbijanie dobrze funkcjonującego porządku. Lokalna społeczność była poruszona, gdy miejscowa komórka Partii Socjaldemokratycznej (SPD) zaprosiła Bartha do wygłoszenia wykładu, a ten zaproszenie ochoczo przyjął. Wykład „Jezus Chrystus i ruch socjalistyczny” z oczywistych powodów wywołał poruszenie, szczególnie lokalnych fabrykantów, którzy złożyli oficjalne zażalenie na Bartha do kolegium kościelnego. Barth przekonywał, że powstały w XIX i XX wieku ruch socjalistyczny jest największym i najpilniejszym Słowem Boga skierowanym do współczesnych. Ateista i materialista – przekonywał – mogą być w taki sam sposób naśladowcami Jezusa jak wierzący. Wykład i późniejsze kazania przyciągały tłumy do kościoła. Próby odwołania Bartha z Safenwil nie przyniosły skutku, gdyż wierni stanęli murem za swoich pastorem, którego przeciwnicy zaczęli nazywać „czerwonym klechą z Safenwil”. Co ciekawe, w tamtym czasie Barth wstąpił do SPD.

Dzięki kontaktom swojego przyjaciela Eduarda Thurneysena, Barth poznał przedsiębiorcę Rudolfa Pestalozziego, który był zainteresowany poglądami coraz bardziej znanego teologa. Pestalozzi posiadał w Oberrieden nad Jeziorem Zuryskim letnią chatkę Bergli, którą udostępniał Barthowi i jego przyjaciołom na spotkania towarzyskie i przede wszystkim pracę teologiczną. W Bergli powstawały kluczowe dzieła Bartha, ale to również tam w 1925 roku Barth poznał Charlotte von Kirschbaum, w której zakochał się po pierwszym spotkaniu. Ale o tym za chwilę.

Miotacze ognia kontra Ewangelia

Zmiany w życiu Bartha następowały pod wpływem epokowych wydarzeń. Z pewnością – gdyby nie I i II wojna światowa – Barth nie byłby tym, kim się stał, a jego teologia nie nabrałaby takiej ostrości i zdecydowania. Pierwszym tąpnięciem była reakcja Kościołów na dramat I wojny światowej. Rozczarowanie Bartha było ogromne – poczuł się nie tylko zawiedziony, ale i zdradzony.

4 października 1914 roku grupa 93 niemieckich intelektualistów podpisała manifest, w którym nie tylko poparli, ale i entuzjastycznie przywitali udział Niemiec w Wielkiej Wojnie. Nacjonalizm i pochwałę wojny oraz wyjątkowość niemieckiego przeznaczenia motywowano i wyjaśniano chrześcijaństwem.

W manifeście tym Bóg stał się notariuszem germańskich snów o potędze i jednocześnie zakładnikiem nacjonalizmu. Barth był załamany, gdy wśród sygnatariuszy znaleźli się ewangeliccy teolodzy – jego nauczyciele Wilhelm Herrmann czy Adolf von Harnack, ale też Adolf Schlatter. Dla Bartha było jasne: teologia, teolodzy i Kościół dali się zwieść, gdyż jak pisał: „miotacze ognia, psy wykrywające miny, maski gazowe, bombowce i łodzie podwodne nie są narzędziami Królestwa Bożego.” W jednym z kazań z 1914 roku Barth stwierdził wręcz, że Bóg stał się obcy: „zachowywaliśmy się tak, że nie mógł dłużej przy nas zostać (…) Pycha dopadła nas, że chcieliśmy być kimś więcej niż Bożymi dziećmi, wielkimi, samodzielnymi istotami, a nawet samym Bogiem.”

Zdrada dokonana przez teologię wobec niej samej doprowadziła Bartha do miażdżącej oceny religii i teologii, a mianowicie, że w religii wszystko jest już gotowe bez Boga. Bóg wystarcza do przeprowadzenia i ukoronowania tego wszystkiego, co człowiek pragnie zrealizować. Religia jest po prostu protezą, dzięki której człowiek próbuje sobie otworzyć okna na wieczność i ponosi sromotną klęskę. Dramat wojny wywołał u Bartha zupełne przewartościowanie dotychczasowego teologicznego myślenia – o człowieku, Kościele i teologii. Jeśli ta ostatnia dopuściła do tego, że teolodzy stają w jednym rzędzie z generałami i propagandzistami zabijania, to znaczy, że jest po prostu demonicznym oszustwem.

Kim zatem powinien być teolog i czym powinna być teologia? Barth doszedł do wniosku, że dotychczasowa perspektywa jest zupełnie błędna i współodpowiedzialna za kompromitację teologii. Nie człowiek i jego potrzeby, nie to, co dla niego w życiu jest pociechą i ostatecznym pocieszeniem, ale Bóg powinien stać w centrum chrześcijańskiego orędzia. Było to wyraźne wyłamanie się z narracji Katechizmu Heidelberskiego, jednej z najważniejszych ksiąg symbolicznych tradycji reformowanej.

Według Bartha teolodzy nie mają wyboru i muszą mówić o Bogu, ale jednocześnie teolodzy są ludźmi i dlatego o Bogu nie są w stanie nic powiedzieć. Właśnie w tym dialektycznym napięciu dzieje się wiara i realizuje się właściwe powołanie teologa, który winien wskazywać na Ukrzyżowanego. Materialnym efektem teologicznej przemiany Bartha był Komentarz do Listu do Rzymian, który ukończony został w grudniu 1918 roku, a wydany w styczniu 1919 r. To w nim zawarł Barth swój teologiczny program, w którym religia i ludzkie próby oswojenia Boga równają się bałwochwalstwu. Teologia nie może być smyczą, na której człowiek trzyma Boga, aby uzasadnić lub zaprojektować choćby najszlachetniejsze idee – Bóg jest kimś całkiem Innym.

Komentarz do Listu do Rzymian odbił się szerokim echem. Katolicki dogmatyk Karl Adam napisał nawet, że książka Bartha uderzyła jak bomba na plac zabaw teologów. I rzeczywiście, publikacja wywołała tektonicznie poruszenie, gdyż była symbolicznym początkiem detronizacji teologii liberalnej, której luminarze skompromitowali się według Bartha poparciem dla Wielkiej Wojny. Było jasne, że Komentarz przysporzy Barthowi nie tylko zwolenników (a tych nie brakowało), ale też zaciekłych oponentów, m.in. z grona jego niedawnych nauczycieli. Jeden z nich – znany teolog Nowego Testamentu z Marburga prof. Adolf Jülicher – oskarżył Bartha o głoszenie gnostycznych herezji, przekonując, że Barth mówi właściwie jak Marcjon „z taką samą suwerenną dowolnością, a przede wszystkim z jednakową, dualistyczną i wrogą wobec świata oraz kultury jednostronnością”.

Jednak im silniejsza była krytyka, tym Barth wydawał się utwierdzać się w poglądach, co potwierdzają kolejne wydarzenia. Nakład książki został szybko wyczerpany, a wydawca poprosił Bartha o przejrzenie tekstu do drugiego wydania.

Wiara może być upadkiem 

Barth, który rozpoczął prace jeszcze przed przeprowadzką do Getyngi, nie tylko przejrzał tekst, ale właściwie napisał go od nowa – opublikowane w 1922 r. drugie wydanie Komentarza Listu do Rzymian to dzieło zupełnie inne od tego sprzed 1919, jeszcze bardziej radykalne, sprzeciwiające się religii jako „próbie uniknięcia zaniepokojenia Ewangelią”. Sam Barth o wydaniu z 1922 roku mówił, że nie pozostał „kamień na kamieniu”, stwierdzając, że w tekście z 1919 roku za często padało słowo Bóg i za dużo było religijnej paplaniny, która odciąga uwagę człowieka od tego, co najważniejsze. Barth przekonywał, że niebezpieczeństwo uwicia sobie bezpiecznego gniazdka dotyczy każdej teologii, także jego własnej, stąd też zaznacza, że nie można się intelektualnie urządzić w napięciu między „Nie” a „Tak”. Prawdziwie dialektyczna teologia jest nieustannie w ruchu, świadoma możliwości bolesnego upadku. Wiara jest zatem dla Bartha czymś zupełnie innym niż błogą pewnością – jest wejściem w wielki dramat, którego ucieleśnieniem jest sam Chrystus. W Nim człowiek poznaje ukrytego Boga, który jest zupełnie Inny. Stąd znane słowa szwajcarskiego teologa:

Poprzez wiarę jesteśmy tymi, którymi nie jesteśmy.

 

 

Barth podkreśla, że Bóg daje się poznać w Chrystusie jako nieznany Bóg i to w tym sensie, że trudno mówić o jakiejkolwiek kontynuacji między ludzkim staraniem a Bożym działaniem. Także Kościół jest częścią religii – przekonuje Barth – chce on uczłowieczyć to, co Boskie, uczynić z niego „praktyczne Coś”, podczas gdy jego istnieje winno zależeć od Boga. W chwili, gdy upadną wszystkie (poza)religijne oczywistości i człowiek staje przed Bogiem objawionym w Chrystusie, dzieje się wiara, którą chrześcijanin powinien „wytrzymać”.

List do Rzymian z 1922 roku, podobnie jak pierwsze wydanie, wywołało burzę – polemikę napisał Adolf von Harnack, ale też kilku konserwatywnych teologów luterańskich, w tym Paul Althaus. Pozytywnie na publikację zareagowali m.in. Rudolf Bultmann, Dietrich Bonhoeffer i Emil Brunner, choć nie byli bezkrytyczni.

W 1925 roku Barth przyjął ofertę pracy Uniwersytetu Münster, który zaproponował mu lepsze warunki finansowe niż Getynga, a to dla rodziny Bartha nie było bez znaczenia, tym bardziej, że Niemcy zmagały się z trudną sytuacją gospodarczą.

NOT-Gemeinschaft

Niemieckie pojęcie Not oznaczać może nieszczęście/potrzebę, ale też konieczność. Oddziaływanie obydwu tych czynników jednocześnie, ilustruje nie tylko teologię Bartha, ale i jego życie osobiste. Gdy w 1925 roku poznał w Bergli pannę Charlotte von Kirschbaum jego życie zmieniło się diametralnie.

Między żonatym profesorem a młodą kobieta wywiązuje się romans, wykraczający daleko poza seksualny popęd i będący trudną do zdefiniowania relacją wzajemnego zafascynowania, wręcz mistycznego pokrewieństwa dusz i absolutnego przeświadczenia, że życie bez Charlotte nie ma sensu. Barth nie ukrywał romansu przed swoją żoną i niezwłocznie poinformował ją o tym fakcie. Rozważano rozwód – co najmniej parokrotnie – jednak ani Barth, ani Nelly Barth tego nie chcieli. Barth czuł się odpowiedzialny za żonę, a ta uważała, że w tych trudnych chwilach, kiedy Kościół walczy o przetrwanie, każdy musi ponieść ofiary. W tym znaczeniu również relacja, która przerodziła się w trójkąt pod jednym dachem – ku przerażeniu rodziny i akceptacji najbliższych przyjaciół – stała się przyczynkiem do cierpienia wszystkich, małych i dużych irytacji i niemożliwego do zrozumienia dla osób postronnych wniosku, że inaczej się nie da jakkolwiek toksyczny, pochłaniający i trudny jest ten związek.

Charlotte von Kirschbaum była nie tylko kochanką, ale i powierniczką, asystentką oraz sekretarką Bartha, który ufał jej zmysłowi teologicznemu. To ona przygotowywała materiały do najważniejszych prac Bartha, w tym do Dogmatyki Kościelnej (Kirchliche Dogmatik, KD), poprawiała manuskrypty i angażowała się z Barthem w walkę przeciwko duchowi narodowego socjalizmu rozprzestrzeniającemu się w Kościele.

Von Kirschbaum wprowadziła się za zgodą Nelly Barth do rodzinnego domu, dzieci Bartha uwielbiały ciocię „Lolo”, jak ją nazywał Barth i to tak bardzo, że w 2008 roku, a więc 40 lat po śmierci Bartha, wydały listy Bartha i Charlotte.

Ewangelicki teolog i pisarz Klaas Huizing napisał powieść „Życie we trójkę”, w której fikcyjne dialogi przeplatają się z autentycznymi fragmentami wieloletniej korespondencji. Po poznaniu Charlotte, życie z Nelly Barth, która też partycypowała w zawodowej karierze męża, nigdy już nie było takie same. Dopiero pod koniec życia Bartha małżonkowie znów zaczęli spędzać więcej czasu ze sobą, również dlatego, że zniknęła Lolo, którą umieszczono w zakładzie psychiatrycznym ze względu na postępującą demencję. Barth, póki starczyło mu sił, odwiedzał Lolo, która przeżyła go o kilka lat.

Życie w trójkącie pod jednym dachem przeniosło się również na cmentarz – cała trójka – Karol Barth, Charlotte von Kirschbaum i Nelly Barth spoczywają w jednym grobie na cmentarzu Hörnli na przedmieściach Bazylei.

Na pewną ironię zakrawa fakt, że we wspomnianej już Dogmatyce Kościelnej Barth popełnił tekst, który był pochwałą monogamii i krytyką poligamii. Czy była to obłuda? Zupełnie nie – Barth był naprawdę przekonany, że monogamiczne małżeństwo jest częścią Bożego porządku i świadom był, że jego model życia roztrzaskuje się w obliczu tego ideału.

9000 – 13 – 53

Twórczość Bartha zdumiewa. Pisał bez ustanku, a w jego pracy wspierała go Charlotte von Kirschbaum oraz grupa przyjaciół, którzy recenzowali pierwsze szkice dzieł. Na stałe weszły do kanonu teologii protestanckiej XX wieku. W 1927 roku Barth wydał Chrześcijańską dogmatykę w zarysie i rozpoczął pracę nad KD, która stała się życiowym choć niedokończonym dziełem. Pierwszy jej tom ukazał się w 1932 r. KD obejmuje 9 tys. stron i liczy 13 tomów.

W trakcie tytanicznej pracy nad KD powstawały inne dzieła i tysiące tekstów – listów, kazań, artykułów naukowych i skryptów do zajęć ze studentami, które Barth traktował bardzo poważnie. Do jednego wykładu przygotowywał się 30-40 godzin i jak wspominał, niektóre skrypty kończył zaledwie 15 minut przed wejściem na uniwersytecka katedrę.

Mamy innego Boga

Jednymi z głównych momentów życia i twórczości Bartha, za które jest najbardziej ceniony, to jego walka o wiarygodność Kościoła ewangelickiego w czasie III Rzeszy. Gdy w 1933 roku Adolf Hitler przejmuje władzę w Niemczech, rewolucja nazistowska nabiera tempa, wysuwając roszczenia do kolejnych obszarów życia od urzędów i uniwersytetów począwszy. Barth od samego początku sprzeciwiał się dyskryminacji i prześladowaniu Żydów – z tej okazji wygłosił nawet kazanie, którego tekst wysłał do Hitlera prosząc o uszanowanie zasad Kościoła. Już w lipcu 1933 r. wprowadzono nakaz, aby wszystkie zajęcia dydaktyczne rozpoczynały się od pozdrowienia „Heil Hitler”. Barth nie posłuchał i wciąż zaczynał zajęcia od modlitwy i rozważania. Za jego przykładem poszła grupa studentów, których dyscyplinarnie usunięto z uczelni. W trosce o studentów Barth zaapelował do nich, aby dla świętego spokoju wykonywali wymagany gest i z właściwą sobie ironią cytował przy tej okazji słowa Lutra peccate fortiter (grzeszcie dzielnie). Sam jednak odmówił wykonywania hitlerowskiego pozdrowienia, za co wytoczono mu proces dyscyplinarny. Kolejnym krokiem władz był wymóg składania przysięgi na wierność Hitlerowi – Barth również odmówił. Wobec Niemieckich Chrześcijan (Deutsche Christen), zwiedzionej przez Hitlera większości Niemieckiego Kościoła Ewangelickiego nie pozostawał dłużny, oskarżając o zdradę chrześcijańskiego powołania.

 

W odniesieniu do paragrafów aryjskich z 1933 roku Barth przypominał, że zadaniem Kościoła jest głoszenie Ewangelii w Trzeciej Rzeszy, ale nie pod Trzecią Rzeszą, że o przynależności do Kościoła nie decyduje rasa i krew, ale święte przymierze zawiązane przez Ducha Świętego. Jeśli Kościół wyklucza judeochrześcijan ze swojej wspólnoty, przestaje być właściwie Kościołem chrześcijańskim. – Także w państwie totalnym Kościół nie może popaść w zimowy sen i pozwolić sobie na jakiekolwiek moratorium lub ujednolicenie (Gleichschaltung), gdyż w także w państwie totalnym chrześcijanin nie jest zwolniony z obowiązku życia zgodnie ze Słowem Bożym, a jego treścią jest przebaczenie grzechów, zmartwychwstanie i życie wieczne, i nic innego – pisał.

„Gdy luteranie spali, czuwał Kościół reformowany”

We wrześniu 1933 roku stery w Kościele ewangelickim przejął biskup Rzeszy Ludwig Müller. Coraz większa ingerencja władzy w życie i doktrynę Kościoła przyspieszyła bieg zdarzeń. Opozycja kościelna nie była mała, ale wewnętrznie podzielona w kwestiach merytorycznych i sposobach działania. Postanowiono przystąpić do działania i Barth stał się jednym z najważniejszych uczestników tego procesu, choć tylko do pewnego momentu. Na maj 1934 roku zwołano pierwszy Synod Kościoła Wyznającego do Wuppertal-Barmen, którego głównym osiągnieciem było opracowanie Deklaracji z Barmen (nazywaną także Deklaracją Barmeńską). Dokumentowi poświęcimy więcej miejsca w osobnym tekście, jednak warto naświetlić główne wydarzenia, które doprowadziły do jego powstania.

Już w styczniu 1934 roku w Berlinie odbyło się spotkanie kościelnej opozycji, które pokazało jej wewnętrzny podział – jedni chcieli uniknąć zbyt konfrontacyjnego kursu z władzą, a inni dążyli do ostrego starcia. Barth należał do drugiej grupy, która nie chciała się zgodzić na jakiekolwiek kompromisy i mieszanie się urzędników państwowych do nauczania Kościoła. Dla Bartha nie było wątpliwości, że jakiekolwiek ustępstwa doktrynalne (znaczenie Starego Testamentu, relatywizowanie znaczenia Chrztu Świętego i przede wszystkim uniwersalnego posłannictwa Jezusa Chrystusa) nie są przedmiotem negocjacji: „mamy inną wiarę, jesteśmy innego ducha, mamy innego Boga”. W lutym 1934 r. Barth skierował osobisty list do Adolfa Hitlera i dołączył dwa egzemplarze Theologische Existenz heute, w których znajdowały się teksty prezentujące ewangelickie rozumienie Kościoła.

Tymczasem liderzy ruchu opozycyjnego organizowali się wokół dwóch głównych postaci Kościoła ewangelickiego –bawarskiego biskupa Hansa Meisera oraz wirtemberskiego biskupa Theophila Wurma.

22 kwietnia 1934 odbyło się w Ulm spotkanie teologów, podczas którego stwierdzono, że prawowierność Niemieckiego Kościoła Ewangelickiego jest zagrożona. Zebrani uznali się za przedstawicieli prawowitego Kościoła ewangelickiego, co oznaczało już schizmę i jednocześnie narodziny Kościoła Wyznającego, w skład którego wchodzili luteranie, reformowani oraz ewangelicy unijni.

Powołano komisję, w skład której weszło trzech luteran (H. Asmussen, Th. Breit, H. Sasse) oraz jako przedstawiciel reformowanych Karl Barth. Pierwsze spotkanie gremium odbyło się we Frankfurcie nad Menem w połowie maja 1934 r. Barth napisał zarys pierwszej deklaracji wraz z preambułą i pięć tez opatrzonych cytatem biblijnym. Później – po konsultacjach i poprawkach – dołączono szóstą tezę i przesłano do akceptacji Kościołowi Wyznającemu. Barth, który był głównym autorem tekstu, konkludował później z przekąsem, że podczas gdy Kościół luterański spał, reformowany czuwał. Po pewnych trudnościach związanych z zastrzeżeniami strony luterańskiej, postanowiono dołączyć referat ks. Hansa Asmussena, który wraz z tekstem deklaracji przedłożono do zatwierdzenia Synodowi Kościoła Wyznającego, ufając, że wątpliwości strony luterańskiej tym samym znikną.

29 maja 1934 r. w dzielnicy Barmen miasta Wuppertal odbył się Synod Kościoła Wyznającego, w którym wzięło udział 139 osób, w tym jedna kobieta – Stephanie von Mackensen reprezentująca Pomorze. 31 maja tekst jednomyślnie przyjęto, nawet jeśli dla luteran miał on inne znaczenie niż dla reformowanych, dla których Deklaracja z Barmen stałą się księgą symboliczną (wyznaniową).

Deklaracja z Barmen pociągnęła za sobą poważne konsekwencje. Na biskupów Meisera i Wurma nałożono areszt domowy. W październiku 1934 r. odbył się drugi Synod Kościoła Wyznającego w berlińskiej dzielnicy Dahlem pod kierownictwem ks. Martina Niemoellera. W synodzie uczestniczył Barth wraz z Charlotte von Kirschbaum. Główną decyzją Synodu był wybór władz Kościoła i Barth został przedstawicielem Kościołów reformowanych. Niezależnie od tych wydarzeń toczył się proces dyscyplinarny przeciwko Barthowi w związku z odmową złożenia przysięgi na wierność Hitlerowi i wykonywania nazistowskiego pozdrowienia. Proces był uważnie obserwowany przez niechętnych Barthowi członków Kościoła Wyznającego. W tym czasie Barth był profesorem w Bonn, dokąd przeszedł z Münster. Po wielu przepychankach Barth zgodził się podpisać dokument z zastrzeżeniem „o ile będę mógł za to wziąć odpowiedzialność jako ewangelik”. Władze odrzuciły „ustępstwa” Bartha i zawiesiły jego prawo do wykonywania zawodu. Posunięcie Bartha wywołało irytacje wielu kolegów z Kościoła Wyznającego, którzy złożyli przysięgę i poczuli się urażeni działaniami Bartha, który miał ich w ten sposób postawić w niezręcznej sytuacji.

 

Sprawą szwajcarskiego teologa, który był na dodatek członkiem SPD (także niemieckiej) zainteresował się sam Hitler, który zażądał akt sprawy. W marcu 1935 roku Barth otrzymał zakaz publicznych wystąpień, który miesiąc później rozszerzono na wygłaszanie kazań. Z kolei w maju do Bartha dotarła informacja, że bawarski biskup Meiser zażądał, aby w trzecim Synodzie Kościoła Wyznającego w Augsburgu nie było Bartha, który stawał się coraz bardziej niewygodny. Wszystkie te wydarzenia przyspieszyły decyzje Bartha o przyjęciu propozycji z Bazylei, gdzie miał objąć profesurę na tamtejszym wydziale teologicznym. W lipcu 1935 roku Barth wraz z rodziną i Charlotte von Kirschbaum powrócił do Szwajcarii.

W Szwajcarii Barth aktywnie uczestniczył w organizacji pomocy dla niemieckich uchodźców, szczególnie pastorów i ich rodzin, którym groziło niebezpieczeństwo w Niemczech. Zaangażował się również w pomoc diakonijną na rzecz anonimowych alkoholików, odbywał cotygodniowe wizyty duszpasterskie w więzieniu i zgłosił się do odbycia szkolenia wojskowego w szwajcarskiej armii.

W mediach i kontaktach międzynarodowych nie spuszczał z tonu wypowiadając się przeciwko hitlerowskiemu reżimowi. Takie działania nie podobały się szwajcarskim władzom, które za wszelką cenę chciały pozostać neutralne, a nazistowska ambasada w Bernie nie ustawała ze słaniem protestów przeciwko wypowiedziom Bartha.

Oprócz normalnej pracy dydaktyczno-naukowej, Barth kontynuował prace nad Dogmatyką Kościelną, wybierał się w podróże zagraniczne, m.in. do Anglii, gdzie odbierał prestiżowe nagrody i wygłaszał przemówienia, oraz do Holandii i Czech, gdzie wspierał lokalny Kościół ewangelicki oraz naród czeski, co znów nie podobało się zarówno Niemcom, jak i Szwajcarom. Przy okazji warto dodać, że szwajcarskie władze nie raz cenzurowały wystąpienia Bartha – tak było np. z przesłaniem bożonarodzeniowym do niemieckich chrześcijan, które Barth napisał na prośbę anglikańskiego biskupa Chichester George’a Bella. Tekst przesłania odczytano w BBC, przedrukowano w szwajcarskiej ewangelickiej agencji prasowej, ale po paru dniach cenzura zakazała rozpowszechniania.

Mimo ostrych słów pod adresem Niemców w okresie III Rzeszy, Barth wciąż czuł się związany z Niemcami, których obywatelstwo również posiadał. Podkreślając odpowiedzialność Niemców, przypominał również o współodpowiedzialności milczącej Europy.

Opublikowane przez Niemiecki Kościół Ewangelicki Stuttgarckie Wyznanie Winy (Stuttgarter Schulderklärung) w 1945 r. nie szło według Bartha wystarczająco daleko, tym bardziej, że z bezpośrednich doświadczeń wiedział, że gotowość do pokuty wśród Niemców, także wśród dawnych przedstawicieli Kościoła Wyznającego, pozostawiała wiele do życzenia. Barth razem z luterańskim duchownym ks. Hansem-Joachimem Iwandem i we współpracy z ks. Martinem Niemöllerem i Hermannem Diemem stworzył w 1947 roku Przesłanie z Darmstadt, które szło znacznie dalej niż oświadczenie ze Stuttgartu: „Popadliśmy w szaleństwo…” stwierdza w drugim punkcie tekst.

Przywiązanie Bartha do Niemiec miało również praktyczny wymiar – krótko po zakończeniu wojny Barth wyjechał do zbombardowanego Bonn, gdzie dla słuchaczy wszystkich wydziałów tamtejszego uniwersytetu wygłosił serię wykładów pt.: „Wprowadzenie do teologii ewangelickiej.”

Obrańca socjalizmu?

Barth pozostawał kontrowersyjnym teologiem praktycznie na każdym polu swojej działalności i swojego życia. Gdy po zakończeniu II wojny światowej na horyzoncie coraz mocniej rysował się konflikt między blokiem wschodnim a zachodnim, Barth oponował przeciwko demonizowaniu krajów zza żelaznej kurtyny. Jego wypowiedzi, nie zawsze opierające się na aktualnych informacjach, były przedmiotem ataku ze strony chrześcijan, którzy zarzucali Barthowi obłudę: z jednej strony zdecydowanie i jednoznacznie walczył przeciwko reżimowi faszystowskiemu, a z drugiej z dużą dozą wyrozumiałości traktował reżimy komunistyyczne, choć także pod ich adresem zdarzało mu się wypowiedzieć parę gorzkich słów. Barthowi zarzucano ponadto, że nie rozumie sytuacji Kościołów ewangelickich i innych w krajach Bloku Wschodniego, gdzie swobody religijne i gdzieniegdzie zaprogramowany ateizm przypominał metody stosowane przez nazistów.

W 1949 roku odnosząc się do coraz głośniejszych zarzutów promowania komunizmu Barth napisał: „Uważam, że komunizm może być powstrzymany jedynie poprzez lepszą sprawiedliwość zachodniego świata, a nie tanie negacje, poprzez które Zachód daje upust swoim lękom.”. Jednak gdy w 1956 roku radzieckie czołgi rozjeżdżały protestujących Węgrów milczenie Bartha przysporzyło mu kolejnych wrogich komentarzy.

Innym polem działania Bartha było jego zaangażowanie przeciwko polityce zbrojeniowej Niemiec oraz stosowaniu broni atomowej. Znana jest także wypowiedź Bartha dla Polskiego Radia z maja 1957 roku, w której zaproponował nawet jednostronną rezygnację zachodniego świata z testów broni atomowej.

Polityczne zaangażowanie Bartha przed i po II wojnie światowej uczyniło ze szwajcarskiego teologa cenionego i słuchanego komentatora. W 1959 roku Barth trafił na okładkę tygodnika Der Spiegel z wymownym podpisem „Radosny partyzant Boga”, a później – w 1962 roku – na okładkę tygodnika Time.  

Teologiczne kontrowersje – predestynacja i chrzest

W teologii Barth pogłębiał swoją refleksję – wymuszała to na nim tytaniczna praca nad Kościelną Dogmatyką. Jednym z większych wyzwań była „reforma” nauki o predestynacji, którą Barth nazywał „sumą Ewangelii”. Odczytywał ją nieco inaczej niż kalwińska ortodoksja i utrzymywał, że intencje Kalwina zostały źle zrozumiane.

Według Bartha należy całkowicie zmienić perspektywę predestynacji z ludzkiej na boską, tzn. myśleć o niej od strony Chrystusa – Jego brać za punkt wyjścia, a nie człowieka. Barth nie lubił słowa predestynacja. Posługiwał się terminem łaskawego wyboru/wyboru łaski (Gnadenwahl), który polega na tym, że Bóg w swojej łasce wybrał, że zwróci się ku człowiekowi poprzez działanie na rzecz przymierza, które zawiera z całą ludzkością reprezentowaną przez Jezusa Chrystusa. To prowadzi do konstatacji, że Bóg wybiera siebie, aby w Chrystusie samemu stać się człowiekiem i siebie przeznacza na potępienie, a człowieka do zbawienia. Chrystus jest Bogiem, który wybiera, i jednocześnie wybranym człowiekiem.

Inną kontrowersją teologiczną, którą podjął Karl Barth była teologia chrztu. W IV tomie Dogmatyki Kościelnej Barth poddał w wątpliwość zasadność chrztu niemowląt. Już w 1943 roku wyraził swój negatywny pogląd, że bierność dziecka jest sprzeczna z wolnym partnerstwem, do jakiego wzywa Jezus. Później Barth nieco zradykalizował swój pogląd. Skłaniał się bardziej ku teologii Zwingliego, który podkreślał różnicę między chrztem z wody i ducha, i przekonywał, że chrzest dokonywany w Kościele to rytuał, a nie akt posłuszeństwa wobec Boga. Doświadczenia II wojny światowej i fakt, że praktyka chrztu niemowląt, nie uchroniła Kościoła przed zdradzeniem własnego powołania wzmacniała krytyczne spojrzenie Bartha na chrzest niemowląt.

Ekumenizm

Kwestia ekumeniczna jest jednym z najbardziej złożynych zagadnień w życiorysie Bartha. Jego zaangażowanie ekumeniczne ewuluowało od odrzucenia poprzez sceptycyzm, a skończywszy na uznaniu ekumenizmu za potrzebny. Trudno jednak mówić o jakimś ekumenicznym momencie nawrócenia– międzywyznaniowe kontakty były dla niego raczej narzędziem do stworzenia ogólnochrześcijańskiego sprzeciwu wobec III Rzeszy. Na dłuższą metę Barth był rozczarowany zachowawczymi działaniami rodzącego się ruchu ekumenicznego. Dopiero później znacznie się otworzył, także na współpracę z katolikami. Został nawet zaproszony do uczestniczenia jako obserwator w Soborze Watykańskim II, ale nie mógł wziąć w nim udziału z przyczyn zdrowotnych. Spotkał się z papieżem Pawłem VI, z którym prowadził również ożywioną korespondencję, także w kwestiach związanych z katolicką nauką społeczną, w tym stanowiskiem Kościoła rzymskokatolickiego wobec antykoncepcji. Barth wzbudzał niemałe zainteresowanie szczególnie wśród młodego pokolenia teologów katolickich, którzy widzieli w nim nie tylko ważnego interlokutora ze świata protestanckiego, ale i postać, którą inspirował się ruch ekumeniczny. Barth chętnie dyskutował z młodym pokoleniem teologów katolickich – m.in. z Josephem Ratzingerem, przyszłym papieżem Benedyktem XVI, czy Hansem Küngiem, który nauce o usprawiedliwieniu w kontekście katolickiej recepcji teologii Bartha poświęcił swój doktorat. Publikacja ta stała się później jednym z kluczowych elementów procesu ekumenicznego, który doprowadził w 1999 roku do podpisania Wspólnej Deklaracji o Usprawiedliwieniu między Kościołem rzymskokatolickim a Światową Federacją Luterańską. Reformowani złożyli podpis pod Deklaracją w 2017 roku podczas obchodów 500 lat reformacji.

Podróż do USA i zmierzch życia

W 1962 roku Barth wyjechał do USA, gdzie był przyjmowany po królewsku przez wydziały teologiczne, amerykańskich polityków, bojowników o prawa człowieka i znanych duchownych. O jego wizycie pisały najważniejsze amerykańskie dzienniki i tygodniki. W USA Barth odwiedził także rodzinę swojego syna Markusa. Spotkał się z pastorem Martinem Lutherem Kingiem i bardzo wpływowym już wówczas kaznodzieją Billym Grahamem, którego poznał już w 1960 roku w Szwajcarii. Ewangelizacje Grahama nie wywarły na Szwajcarze pozytywnego wrażenia. Po odwiedzeniu ewangelizacji Grahama napisał: „To nie była radosna nowina, a strzały z pistoletu. Usilnie apelowano do ludzi: musicie, powinniście… to było kazanie Zakonu… wystraszył ludzi. Groźby zawsze robią wrażenie, a ludzie wolą, aby im grożono niż rozweselano (…) Wiara chrześcijańska rozpoczyna się od radości, a nie od lęku. Pan Graham zaczyna od lęku.

Po powrocie z Ameryki, Barth oficjalnie przechodzi na emeryturę i zostaje uroczyście pożegnany przez Wydział Teologii Ewangelickiej Uniwersytetu w Bazylei. Wciąż jednak – choć już sporadycznie – wygłaszał wykłady i głosił kazania.

 W 1967 roku ukazuje się czwarta część KD w postaci trzynastego tomu. Rok wcześniej Charlotte von Kirschbaum trafia do zakładu opieki. Barth wyraźnie słabnie na zdrowiu i nie ukrywa, że KD pozostanie niedokończona – chodzi o część poświęconą pneumatologii, nauce o Duchu Świętym.

W 1968 roku Barth odebrał kolejne wyróżnienia, tym razem od Francuskiej Akademii Nauk i Niemieckiej Akademii Języka i Literatury im. Zygmunta Freuda.

W niedzielę 8 grudnia 1968 Barth jak co tydzie odwiedził Charlotte von Kirschbaum. Wieczorem 10 grudnia rozmawiał przez telefon ze swoim przyjacielem pastorem Thurneysenem. Krótko po rozmowie zmarł spokojnie podczas snu. Pogrzeb odbył się w gronie rodzinnym 13 grudnia, a dzień później nabożeństwo w katedrze w Bazylei, w którym uczestniczyli goście ekumeniczni. 

W 2017 roku powstał obszerny film dokumentalny „Karl Barth – radosny partyzant Boga”.

Od 1997 roku przy Uniwersytecie Princton istnieje The Center for Barth Studies, które zajmuje się badaniami nad teologią Bartha. Centrum posiada również bogate zbiory publikacji Bartha, w tym rękopisy wielu jego dzieł.

W mediach społecznościowych, w tym także na Twitterze, istnieją profile popularyzujące teologię Karla Bartha.

I na koniec ciekawostka – jeśli wierzyć specjalistycznej wyszukiwarce Google Scholar, hasło „Barth” ma najwięcej trafień spośród współczesnych teologów chrześcijańskich. Barth 1 mln 170 tys., Dietrich Bonhoeffer 148 tys, Karl Rahner 93 tys., a Ratzinger prawie 68 tys. (nieco więcej hasło „Benedykt XVI” w różnych językach).  

2 thoughts on “Reformowany papież, teolog, partyzant i kochanek – Karl Barth

  1. Jakich czytelników ma przyciągnąć ten tytuł ? B. mylący, dla mnie nie do przyjęcia w konfrontacji ze spuścizną Karla Bartha, zniechęcający do lektury jego dzieł (skoro jego „moralność” jest podejrzana). Chyba nie taka była intencja piszącego ten tekst.

  2. Dziękuję za ciekawy i potrzebny artykuł. Niebawem ukaże się polskie tłumaczenie najnowszej biografii Bartha, którą napisał Mark Galli, znany amerykański teolog i publicysta, redaktor naczelny magazynu „Christianity Today”. Tytuł oryginału: „Karl Barth. An Introductory Biography for Evangelicals” (Eerdmans Publishing 2017)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *