Zesłanie Ducha Świętego: „Radźcie sobie sami” czy ósmy dzień Stworzenia?
Czy teraz uczniowie pozostawieni są sami sobie? Czy Jezus wstępujący do nieba to rzucenie rodzącej się wspólnoty na głęboką wodę i brutalna nauka samodzielności tak, jakby Zbawiciel chciał rzec: wszystko wam już powiedziałem i odtąd radźcie sobie sami?
Opowieść o Zesłaniu Ducha Świętego, pełna efektów specjalnych w postaci żywiołów pojawiających się przy zstąpieniu przyobiecanego Pocieszyciela, to jedna z najbardziej znanych historii chrześcijaństwa. Jednak jak to często bywa z dość znanymi historiami także i ona ginie pośród rozterek codzienności i pod naporem nie zawsze optymistycznych informacji oraz doświadczeń związanych z codziennością, również tą kościelną. A jednak Zesłanie Ducha Świętego to wypełnienie Wielkiej Obietnicy. Szczególnie na kartach Ewangelii Jana znajdujemy wiele mów Jezusa, w których zapowiada On przyjście Pocieszyciela – Duch, który ma zstąpić, jest nie tylko nauczycielem Prawdy, ale i tym, który zachęca, wzmacnia czy wręcz rodzi wiarę. Ewangelia o Zesłaniu Ducha Świętego nabiera swej głębi i piękna, gdy świadomie wkroczymy w scenerię Wniebowstąpienia Pana Jezusa. Jest w tym również ważna logika liturgiczna, którą potwierdza praktyka Kościoła pierwszych wieków, który obchodził Wniebowstąpienie razem ze świętem Zesłania Ducha Świętego.
Pan i Ożywiciel, Duch Święty wylany na Marię oraz apostołów jest darem dla całego Kościoła, a właściwie kolejnym, ósmym dniem Stworzenia w bożym planie zbawienia każdego grzesznika. To ósmy dzień, w którym Bóg powołuje do życia Kościół, aby dramat i radość odkupienia dotarły do wszystkich krańców ziemi.
Jednak Zesłanie Ducha Świętego porównać można nie tylko do „wielkiego wybuchu”. To wydarzenie dotyczy codzienności – trudnego, pozostającego niejako w ukryciu działaniu Ducha Świętego. To nie tylko ognie i gołębica zstępująca na Marię i apostołów w poruszającej scenie, ale to również wielka cierpliwość i kolejny dowód bezgranicznej miłości oraz miłosierdzia Boga wobec nas ludzi. Kościół, który rodzi się poprzez zstąpienie Ducha Świętego, nie jest zabawką w ręku człowieka, nie jest klubem, ani wspólnotą interesów, nie jest też przypadkowym zgromadzeniem religijnego poruszenia, ani tym bardziej sumą ekstatycznych przeżyć jakkolwiek wzniosłych i szlachetnych. Gdyby tak było Kościół byłby zaledwie karykaturą samego siebie, wydmuszką prawdziwej wspólnoty, a nie instrumentem nadziei, łaski, a przez to zbawienia. Zesłanie Ducha przypomina, że Kościół to dar i zadanie, przy którym jednak nigdy nie jesteśmy sami.
Bez Ducha Świętego, który pobudza do życia i świadectwa, Kościół nie tylko umiera, ale po prostu nie ma żadnego sensu. Dlatego tak ważne jest wejście w sam środek Pięćdziesiątnicy, by móc powitać Tego, od którego wszystko w Kościele się zaczyna. Celnie ujął to ks. Marcin Luter, komentując Trzeci Artykuł Apostolskiego Wyznania Wiary („Wierzę w Ducha Świętego…”)
„Wierzę, że ani przez własny rozum, ani przez siły swoje w Jezusa Chrystusa, Pana mego, uwierzyć ani z Nim połączyć się nie mogę, ale że mnie Duch Święty przez Ewangelię powołał, darami swymi oświecił, w prawdziwej wierze poświęcił i utrzymał; tak jak całe chrześcijaństwo na ziemi powołuje, zgromadza, oświeca, poświęca i w prawdziwej, jedynej wierze w Jezusa Chrystusa utrzymuje; w którym to chrześcijaństwie mnie i wszystkim wierzącym codziennie wszystkie grzechy obficie odpuszcza, a dnia sądnego mnie i wszystkich umarłych z martwych wskrzesi i mnie wraz ze wszystkimi wierzącymi da żywot wieczny w Chrystusie. To jest istotną prawdą!” (Mały Katechizm)
Świętujmy więc przyjście Ducha i urodziny Kościoła! Radujmy się z obecności Ducha, cieszmy się z tajemnicy odrodzenia! Niech wąskie korytarze wyobraźni i obszerne komnaty zwątpienia wypełni światło i żar Ducha, Pana i Ożywiciela! Wszystkich Internautów zapraszamy do udziału w nabożeństwach w święto Zesłania Ducha Świętego, odbywających się w Parafiach Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Świętujmy razem!